Mój mąż prześpi całe życie. Jest to ogromny problem, ponieważ rozwala nam to nasze całe życie. Do pracy wstaje z trudem. tylko jak mam czuć że mnie kocha skoro ciągle go "nie ma Ty jako matka nie dostrzegasz obiektywnie zachowania swoich dzieci , przez to że wychowywałaś je sama - urosła między Wami duża więź - brak ojca zapewne refundowałaś rozpieszczaniem ich . Wiek wiekiem , ale nie można złego zachowania ciągle tym usprawiedliwiać - To , że córka miewa swoje humorki , nie powinno się odbijać na Tobie , ani partnerze - musi nauczyć się panować nad emocjami - bo przyzwyczai się i z biegiem czasu będzie pozwalać sobie na coraz więcej . Jeśli oczekujesz rady od swojego partnera - to słuchaj ich i się do nich stosuj . Bo nie ma sensu pytać , po to żeby i tak zrobić po swojemu - W tedy Twój partner uważa , że i tak jesteś zaślepiona w swoich dzieciach i czuje się niekomfortowo z faktem , że jego zdanie nie jest brane przez Ciebie pod uwagę . Przed dziećmi nie powinno się okazywać , że ma się odmienne zdanie na temat ich wychowania - ponieważ dziecko surowszego partnera zaczyna traktować oschlej , a manipuluje tego , który zawsze się ugina . Skoro wkurza Cie , ta sytuacja - to zacznij wspólnie z partnerem wprowadzić jakieś nowe zasady , których nie będą przekraczać Twoje dzieci . Pozdrawiam
Odp: Mąż chce mnie zostawic z dziecmi . Wesprzyjcie mnie :) Jessika ,Twój mąż zachowuje się jak najbardziej typowo dla osoby zdradzającej. Schowaj dumę,honor i co tam masz do schowania i zabaw się w detektywa.Po to by w przyszłości ex nie wciskał dzieciom,rodzinie ciemnoty jaki on był cacy a ty be.
Nawigacja: Post: Czy u was też są sytuacje że wasz mąż jest bardzo zżyty ze swoją rodziną i często z nimi spędza czas? Rodzice po godzinach | 2019-06-23 14:57:46 Nasze forum dyskusyjne dostępne jest tylko dla zarejestrowanych i zalogowanych użytkowników. Nie trać czasu, zarejestruj się i zaloguj teraz! Zarejestruj się » Zaloguj się » Mama post napisany: 2019-06-23 14:57:46 Czy u was dziewczyny też jest taka sytuacja ze mąż bardzo dużo czasu poświęca swoim rodzicom? Czasem mam wrażenie że jest bardziej zżyty z nimi niż że mną często jeździ do nich pomaga przy domu, czasem zabiera córkę że sobą a czasem zostajemy same i niekiedy czuje się trochę odtracona tak jakby oni byli na 1 miejscu. On twierdzi że przesadzam Viki28 Mama post napisany: 2019-06-23 16:09:51 Mój mąż ma bardzo dobry kontakt ze swoimi jak i moimi rodzicami co mnie bardzo cieszy. Odwiedzamy jednych i drugich co tydzień. Nigdy nie było między nami nieporozumień z tego powodu. Nikt się nie wtrąca w nasze sprawy ani nie poucza. Zawsze możemy liczyć na ich pomoc i dobrą radę. Paulina Mama post napisany: 2019-06-23 16:19:20 Mój mąż ma dobre kontakty z naszymi dziećmi ale nie odczuwam nic takiego że czułabym się odtrącona z jego steony czy coś w tym rodzaju. Może warto o tym porozmawiać z mężem. Wyjaśnić sobie wszytko myślę że to jest najlepsze wyjście. anna936605 Mama post napisany: 2019-06-23 17:34:40 rozumiem ciebie doskonale też mam podobną sytuację. Narzeczony jest najstarszy z piątki braci i załatwia im wszystko za rodziców, za każdym razem odbiera z odworca chociaż rodzice mieszkają bliżej. Czasem mam wrażenie, że jak będę jechać na porodówkę to najpierw trzeba będzie odebrać brata z pkp. Mój mówi, że to mija i on już zaprzestaje tego typu sytuacjom, że przesadzam, bo ja jestem najważniejsza i oczekuje ode mnie żebym mu powiedziała wprost-nie jedź, zostań ze mną, pomóż mi. Tylko, że ja nie potrafie mu tego zabronić, sama mam starsze rodzeństwo, które ma już swoje rodziny i dla mnie i dla moich rodziców to logiczne, że małżeństwo to dwoje ludzi i nie można wiecznie zwalać się mu na głowe. kropa Mama post napisany: 2019-06-23 19:04:06 Mój Mąż jest bardzo rodzinny, ze względu na to że mieszkamy 200 km od domu rodzinnego, bardzo dużo wisi na telefonie, a jak jedziemy do rodziców to praktycznie o mnie zapomina i zajmuje się sprawami rodziców, braci i siostry, mam wrażenie że wszyscy coś od niego chcą. Jest to wkurzające nie powiem, ale z drugiej stronny rodzinny Mąż to skarb, po tym można poznać czy będzie dobrym Mężęm i Ojcem, jeśli dobrze traktuje swoją rodzinę to nas też będzie. Mama Zosi Mama post napisany: 2019-06-23 19:32:28 U nas nie ma tego problemu, z racji tego, iż mąż już nie ma rodziców. Z jednej strony to dobrze, że mąż troszczy się o swoich rodzicow-to dobrze o nim swiadczy. Ale jesli troche przesadnie duzo poswieca im czasu to tez nie za dobrze. Dobrze byloby jakies wyposrodkowanie znalezc, kompromis. Mlodamama92 Mama post napisany: 2019-06-23 19:36:25 Nie mam takiego problemu. Ma dobre kontakty z rodzina, ale jak juz gdzies jedzie to zabiera nas zazwyczaj ze sobą. No chyba ze jedzie do swojej mamy. Wtedy lepiej jak jedzie sam niz jakbysmy mieli jechac wszyscy, bo nie lubie tam przesiadywac. kropa Mama post napisany: 2019-06-23 23:42:04 Myślę że najgorzej jak Mąż jest jedynakiem, wtedy rodzice są skupieni na swoim synku i cieżko im odciąć pępowine. Mój Mąż ma czworo rodzeństwa więc nie jest osaczony przez rodziców, ich uwaga się rozkłada na wszystkie dzieci, jedyne co że rzadko jesteśmy w domach rodzinnych i jak już przyjedziemy to chcą go mieć tylko dla siebie, ale jestem w stanie przeżyć te kilka dni. Nie wyobrażam sobie jednak mieszkania w tym samym mieście. Juliankowy_swiat Blogerka post napisany: 2019-06-24 01:53:05 Mój mąż ma bardzo dobry kontakt z rodziną jeśli trzeba to pomaga, ale na każdym kroku pokazuje mi, że to my jesteśmy dla niego najważniejsi. Nie wyobrażam sobie życia w trójkącie Może porozmawiaj z nim, że pora przeciąć pępowinę? :P mamaskarbow Mama post napisany: 2019-06-24 02:04:38 Oczywiście że mam takie wrażenie. Mieszkamy z jego rodzicami i ja dość często o coś muszę się prosić i 3 dni a jego mama czy tata poprosza robi odrazu. I też mam wrażenie że rodzicom poświęca więcej czasu niż nam. Zgłoszenie postu do moderacji Pomóż nam zrozumieć, co się stało Krótko uzasadnij przyczynę zgłoszenia posta Zgłoszenie postu do moderacji Twoje zgłoszenie zostało przyjęte Nasi moderatorzy przyjrzą się zgłoszonej przez Ciebie sprawie
Partner ciągle mnie krytykuje. Chyba nic mu się we mnie nie podoba. „Wciąż mnie poucza. To męczące i dołujące”. Fot. Unsplash. Jesteśmy z Jankiem razem od 8 miesięcy, mieszkamy razem od 2. Na początku było między nami bardzo dobrze, miłość wręcz nas storpedowała. Jak go poznałam to ogarnęło mnie uczucie, że TO TEN. Co może zrobić mąż SZCZĘŚCIE w małżeństwie zależy od obojga małżonków. Jednakże z uwagi na swoje stanowisko mąż ponosi większą odpowiedzialność za stosunki panujące w rodzinie. W Słowie Bożym, Biblii, czytamy: „Mąż jest głową żony”. — Efez. 5:23. Mąż może sądzić, że trudności wywołuje przeważnie żona. Przypuśćmy, że ma rację. Ale czy właśnie jego umiejętność przezwyciężania trudności wywoływanych przez osoby, za które jest odpowiedzialny, nie dowodzi, że jest dobrą głową? Ktoś mógłby w tym miejscu wysunąć wątpliwość: „Obchodzenie się z własną żoną jest o wiele trudniejsze. Łatwiej mi przychodzi radzić sobie z setkami ludzi w przedsiębiorstwie, niż żyć z nią w zgodzie”. W słowach tych może być odrobina prawdy, gdyż z reguły problemy rodzinne sprawiają mężczyznom najwięcej kłopotu. Z pewnością dlatego Stwórca rodziny dał mężom tyle rad, jak mają traktować swe żony. Ponieważ Bóg stworzył kobietę, więc On najlepiej wie, jak mąż powinien się obchodzić z żoną. Klucz do zażyłych i serdecznych stosunków w małżeństwie Bóg stworzył niewiastę ‚jako uzupełnienie’ mężczyzny i zgodnie z Jego zamierzeniem między mężem a żoną miały panować zażyłe i serdeczne stosunki. Małżonkowie nie mają więc być tylko znajomymi, którzy zajmują wspólne mieszkanie; zostali uczynieni „jednym ciałem” (Rodz. 2:18, 24, NW). Mieli się tak uzupełniać swymi przymiotami, żeby w rezultacie zapanowały między nimi szczęśliwe stosunki. Niestety zażyłe i serdeczne stosunki między małżonkami są zjawiskiem dość rzadkim. Na przykład niejeden mąż narzeka, że żona jest zbyt oziębła w stosunkach cielesnych. Dlaczego? Od czego to zależy? Mąż, jako głowa rodziny, powinien rozsądnie przeanalizować tę trudność. W Biblii czytamy: „Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje” (Efez. 5:28, 29). Jakie znaczenie ma ta rada? Czy żona rzeczywiście potrzebuje miłości męża? Tak, potrzebuje. Poradnie małżeńskie często zwracają uwagę na tę potrzebę. Na przykład dr David Reuben napisał: „Żona musi być ciągle zauważana, potrzebuje czułości, zrozumienia i uznania”. Oto zasadnicza prawda: Żona jest szczęśliwa tylko wtedy, gdy czuje, że mąż ją kocha. Tak więc intymne i serdeczne stosunki mogą być nawiązane tylko wtedy, gdy mąż zaspokaja tę potrzebę. Biblia napomina mężów: „Niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego”. — Efez. 5:33. Dlaczego należy okazywać miłość Niestety mężowie często uważają, że okazywanie miłości żonie jest niepotrzebne. Widocznie są zdania, że sam fakt przynoszenia do domu pieniędzy jest wystarczającym dowodem miłości. Ale jak oddziałuje na żonę brak jakiegokolwiek dowodu, że mąż darzy ją sympatią? Może wyjaśni to poniższy list pewnej kobiety, która napisała: „Mój problem przedstawia się następująco: Jestem spragniona (...) kilku miłych słów, jakiegoś komplementu, chciałabym, żeby mnie mąż objął ramieniem, gdy gotuję, albo żebym mogła mu usiąść na kolanach; oddałabym skarby świata, żeby mnie choć raz czule wziął w ramiona”. Tak, mąż powinien żonie okazywać miłość. Gdy to czyni, żona rozkwita, jest bardziej zadowolona, a nierzadko staje się nawet powabniejsza. Kobieta jest tak stworzona, że potrzebuje miłości. Dlatego Bóg napomina mężów, żeby miłowali żony. Lekceważenie tej rady pociąga za sobą tragiczne skutki; przede wszystkim z tego powodu obecnie tyle małżeństw jest nieszczęśliwych. Dlaczego? Żona, której mąż nie daje żadnych dowodów serdecznej sympatii, najczęściej traci pewność siebie i zaufanie do swej kobiecości. Może nawet powziąć pewnego rodzaju urazę do męża i podświadomie żywić chęć zemszczenia się na nim za to, że ją zaniedbuje. Czy można się spodziewać, że żona ogarnięta takimi uczuciami będzie czułą partnerką w stosunkach cielesnych? Okazywanie miłości Bardzo często mąż rzeczywiście kocha żonę, tylko trudno mu okazać tę miłość. Również w tym wypadku Biblia może być pomocna, gdyż poucza nas, jak mamy traktować bliźnich. Posłuchajmy: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem”. — Kol. 3:12, 13. Są jednak mężowie, którym się zdaje, że takie odnoszenie się do żony nie jest męskie. Ale właśnie tak powinni traktować żony. Stosunki cielesne mogą nie zadowalać żony, a nawet mogą być dla niej nieprzyjemne, jeżeli mąż nie chce zrozumieć, że Bóg tak stworzył niewiastę, iż ona ujawnia swoje intymne uczucia mężczyźnie życzliwemu i wyrozumiałemu, a nie szorstkiemu i wymagającemu. Stwórca wiedział, że mąż spotyka się z wieloma błędnymi zapatrywaniami i dlatego musi być pouczony, jak należy miłować żonę. Dlatego Biblia zachęca mężów, żeby byli wyrozumiali i delikatni: „Podobnie wy, mężowie, współżyjcie z nimi według wiedzy, darząc je czcią jako naczynie słabsze, niewieście”. — 1 Piotra 3:7, NW. Szczególnie w związku z obcowaniem cielesnym mąż powinien brać pod uwagę to napomnienie. Powinien przy tym korzystać ze swej wiedzy o tym, jak Bóg stworzył kobietę. Kobieta zwykle nie jest tak silna, jak mężczyzna, a poza tym z reguły jest wrażliwsza i bardziej uczuciowa. Dlatego Bóg nakazuje mężom, żeby darzyli swe żony czcią jako słabsze naczynia, uwzględniając ich stan duchowy i cielesny. A zatem bywają takie okresy, kiedy kobieta czuje się niezwykle znużona i nie ma ochoty do obcowania cielesnego. Mąż może się tego domagać i zmusza ją do tego. Może to uważać za przejaw swego autorytetu, sądząc, że gdyby się zastosował do jej życzenia, aby odłożyć stosunek małżeński na inny czas, mogłoby to być poczytane za słabość. Wyrozumiałość męża dla żony pod tym względem nie jest oznaką słabości, lecz dowodem siły. Męskości wymaga właśnie zapanowanie nad sobą, a nie uznanie życzenia żony za zniewagę. Mąż powinien też postępować według wiedzy, gdy się zbliża do żony, żeby mieć z nią stosunek cielesny. Musi zrozumieć, że żona nie jest gotowa do tego natychmiast. Osiągnięcie stanu podniecenia płciowego trwa u niej nieco dłużej. Mąż, który bierze sobie do serca przykazanie Boże, żeby darzyć żonę czcią, będzie o tym pamiętał. Czule i cierpliwie pomoże jej go przyjąć, dzięki czemu ich zespolenie będzie mieć jednakowo dla obojga uszczęśliwiający i zadowalający przebieg. Jaką korzyść przynoszą takie dowody niesamolubnej miłości dla żony? Tkliwa miłość, którą ona odwzajemnia, łagodzi trudności w innych dziedzinach pożycia małżeńskiego. Obcowanie cielesne jest tylko drobną częścią składową pożycia małżeńskiego, w którym należy się stosować do pouczeń Bożych. Mąż nie powinien zapominać, że również przy innych okazjach ma się obchodzić z żoną według wiedzy i ma ją darzyć czcią. Na przykład powinien zdawać sobie sprawę, że okres miesiączkowania wywiera obciążający wpływ na jej stan cielesny, psychiczny i uczuciowy. W tym czasie może zrobić albo powiedzieć coś, czego normalnie by nie zrobiła ani nie powiedziała. Mąż musi to wziąć pod uwagę; nie powinien być przeczulony, gdy żona powie lub zrobi coś nierozsądnego, lecz ma nadal odnosić się do niej życzliwie. Ale to jeszcze nie wszystko. Małżeństwo może być szczęśliwe tylko wtedy, gdy oboje wzajemnie się wspierają i wymieniają poglądy. Chociaż mąż jest głową rodziny, powinien przed powzięciem decyzji zapytać żonę o jej zdanie i uwzględnić jej upodobania. Jeżeli to nie narusza jakiejś zasady, to nawet może postąpić zgodnie z jej życzeniem. W ten sposób daje dowód, że ją czci. Zastosowanie się pod tym względem do rad Bożych prowadzi do pokoju i szczęścia w małżeństwie. A jaki wpływ na życie seksualne wywiera niezgodność małżonków w innych dziedzinach ich pożycia? Pewna żona napisała zupełnie otwarcie: „Mężczyźni skarżą się, że żony są ‚zimne’. Czy wiecie, jak się to przedstawia w moim małżeństwie? (...) Starałam się rozmawiać z mężem na temat mojej pracy (...) On nigdy nie powie mi ani słowa o swoim zajęciu, chociaż zadaję mu wiele pytań w nadziei, że zaczniemy rozmawiać. (...) „Ponieważ w każdą niedzielę wieczorem chce ‚się odprężyć’, więc w te wieczory nigdy nie wychodzimy. Po całodziennym gotowaniu i sprzątaniu, zwykle o wpół do dziesiątej idę spać. On kładzie się do łóżka po ostatnim filmie i wtedy oczekuje oddanej mu towarzyszki sypialnianej. „Jestem ciekawa, ile zamężnych kobiet miałoby ochotę oddać się obcemu, który przez cały tydzień z nimi nie rozmawiał”. Ten list daje niektórym mężom wiele do myślenia. Może to głównie ty ponosisz winę za brak czułej i serdecznej więzi między tobą a żoną? Przyznanie się do błędów i skorygowanie ich wymaga pokory. Ale gdy się to zrobi, małżeństwo staje się szczęśliwsze. Może jednak masz trudności małżeńskie zupełnie innego rodzaju. Mąż oczekuje od żony czegoś więcej niż tylko zaspokajania potrzeb seksualnych. Przezwyciężanie innych trudności W małżeństwie liczą się również umiejętności żony w prowadzeniu gospodarstwa domowego oraz w gotowaniu. Pewien mężczyzna powiedział bez osłonek: „Może inni mężowie są odmiennego zdania, ale ja wolałbym mieć czyste mieszkanie i lepiej odżywione dzieci niż taką żonę, która się niczym zbytnio nie przejmuje, byle tylko czuć się wypoczętą, gdy idziemy do łóżka”. Może osiągnięcia twojej żony znacznie ustępują osiągnięciom ‚dzielnej niewiasty’, którą opisuje Biblia (Prz. 31:10-31). Co należałoby zrobić w takim wypadku? Niektórzy mężowie gderają na żony i wytykają im, że inne kobiety lepiej prowadzą gospodarstwo domowe i lepiej gotują. Najczęściej odnosi to jednak tylko taki skutek, że żona się złości. O ileż lepiej byłoby, gdyby mąż tak przemawiał do żony, żeby sama zapragnęła zostać lepszą gospodynią i lepszą kucharką. Można jej taktownie zwrócić uwagę, że nieposprzątane mieszkanie lub źle odżywione dzieci robią złe wrażenie na innych. Można jej wytłumaczyć, że zły przykład matki odbije się ujemnie na późniejszym życiu dzieci. Jeżeli mąż powie to życzliwie i przyjaźnie, to żona zapragnie się poprawić. Jeżeli żona nie uczyła się nigdy prowadzenia gospodarstwa domowego, to zachęć ją i pomóż jej posiąść tę umiejętność. Niech widzi, jak bardzo cenisz sobie jej wysiłki. Gdy zauważysz choćby najmniejszą poprawę, szczerze ją pochwal. Dlaczego w dzień wolny od pracy lub wieczorem nie miałbyś pomóc jej przy zmywaniu naczyń, czyszczeniu dywanów i froterowaniu podłóg? Kto tak postępuje, ten wprowadza w czyn radę biblijną, żeby miłować żonę, i może być pewny, że osiągnie dobre wyniki. Mąż powinien też być rozsądny i nie przesadnie dokładny. Pewien mąż, który często zrzędził na żonę, ponieważ jego zdaniem mieszkanie mogło być lepiej posprzątane, miał akurat urlop, gdy żona musiała pójść na kilka dni do szpitala. Podczas tych paru dni sam prowadził gospodarstwo domowe i opiekował się dziećmi. Po raz pierwszy uświadomił sobie, ile to wymaga pracy, i szczerze przeprosił żonę za swoje zrzędzenie. Zamiast być wymagającym i krytycznym bądź wyrozumiały i chwal żonę. Wtedy najprawdopodobniej będą uwzględniane twoje propozycje ulepszenia czegoś. Jeżeli pamiętasz, że „mężowie powinni miłować swoje żony”, to bez względu na rodzaj trudności, które mogłyby się wyłonić w waszym małżeństwie, będziesz w stanie je przezwyciężyć. — Efez. 5:28. Obecnie jest jednak wiele rodzin, w których wielkie trudności sprawiają dzieci. Jak można się z tym uporać? Psychologia międzykulturowa. Mgr Piotr Jan Antoniak Psycholog , Warszawa. 76 poziom zaufania. Witam Panią. Znajduje się Pani w bardzo trudnej sytuacji (kryzysowej). Pytanie z końca Pani postu wskazuje, że trudno Pani znaleźć kierunek, w którym miałaby Pani pójść. Moim zdaniem w takiej sytuacji ważnym "kompasem" wskazującym Pani
Kochani proszę o poradę bo nie wiem co mam robić. Proszę też bez obrażania. Mam męża jesteśmy razem 7 lat mamy 2 dzieci. Ale jest tak że mąż nie chce pracować na umowę woli na czarno. Czasami krzyczy na mnie ale nie odzywam się i jakoś to idzie do przodu. Moja teściowa potrafi mnie obrażać i naśmiewać się z mojego wyglądu, że np: nie mam piersi i że kupi mi maść na wzrost piersi i mówi to przy obcych ludziach. Mówiłam o tym mężowi ale on nie umie się postawić swojej matce. Jak mówię, że ma się nie wtrącać w to jak wychowuje dzieci to mnie poucza. Kocham innego mężczyznę ale boję się mu o tym powiedzieć, że mnie wyśmieje a ja bym bardzo chciała z nim być. Nie wiem czy on mnie kocha ale marze aby z nim być często mi się śni. Co robić?

Związki. Podejrzewasz, że mąż Cię zdradza? Te 5 kwestii musisz z nim poruszyć. przez Maria 2 lata temu. Albo już to wiesz, albo ktoś Ci powiedział, albo się po prostu domyślasz. Zdrada w związku, na dodatek małżeńskim, to coś okrutnie bolesnego. W Twojej głowie jest aktualnie milion myśli na sekundę. Zupełnie nie wiesz co

fot. Adobe Stock Ja tak dłużej nie mogę. Teściowa wtrąca się do wszystkiego, a memu mężowi to nie przeszkadza. Faktycznie, jest mi czego zazdrościć – prychnęłam ze złością, kiedy Hanka, moja przyjaciółka od serca, zaczyna opowiadać, jakie to ja mam wspaniałe życie. Patrzyła na mnie ze zdumieniem i nadal próbowała mnie przekonywać, że w porównaniu z innymi to jestem szczęściarą. – Czego ty właściwie chcesz? – pytała Hanka. – Masz pieniądze. Niczego ci nie brakuje. Mąż cię nie zdradza, tyra jak wół, żeby wam na wszystko starczało. Teściowa pilnuje dziecka i jest na każde zawołanie. – I zagląda mi w garnki – wpadłam jej w słowa. – I sprawdza, jak sprzątam. I włazi do naszej sypialni, kiedy chce, bez pukania. I ciągle mi powtarza, że taki skarb jak jej syn, powinnam nosić na rękach. Wystarczy?! – wyrzuciłam z siebie. – Daj spokój. Jedziesz sobie do miasta, kupujesz, co tylko chcesz. Nikt ci nie wylicza pieniędzy. Masz, co zamarzysz. – A właśnie, że nie mam. Marzyłam o studiach. Chciałam się zapisać do jakiejś szkoły, bo Krystian mi obiecywał, że jak urodzę i podchowam dziecko, nie będzie miał nic przeciwko. I co? Nie ma mowy. „Po co ci szkoła? – mówi. – Ucz się lepiej, jak dom prowadzić. Będzie więcej pożytku”. I tyle mam z tych jego obietnic. – No, ja na twoim miejscu bym się nie upierała. I tak do pracy nie pójdziesz, bo nie musisz, to po co ci studia? A w takim wielkim domu jak wasz jest na pewno sporo roboty, więc się nie nudzisz. A właśnie, że się nudzę. Strasznie. Co Hanka wie? Nie mieszka z nami, więc nie widzi, jak moja teściowa krąży koło mnie i ledwo się za coś wezmę, a już słyszę: „nie zamiataj tą szczotką”, „za grubo kroisz ziemniaki”, „nie dodawaj papryki do sałatki, bo Krystianek jej nie lubi”. Więc wszystko rzucam i nic nie robię. Godziny płyną, w uszach mam ciągły jazgot mamusi mojego męża, a dookoła siebie pustkę. Nawet moje dziecko zawłaszczyła. Mały ma prawie 3 lata, a ciągle chodzi z pieluchą i smoczkiem, bo dobra babcia mu na wszystko pozwala. Jest rozpieszczony, rozrabia i nikogo nie słucha, ale ja nie mogę się nawet odezwać, bo zaraz słyszę: – A ileż to ty dzieci wychowałaś, że jesteś taka mądra? Jak będziesz miała tyle lat, co ja, to może coś będziesz wiedziała o świecie. Na razie słuchaj i patrz. Krystian wychodzi do warsztatu rano i wraca, kiedy ja już śpię. To znaczy udaję, że śpię, bo ostatnio nawet sen do mnie nie przychodzi. Przewracam się na łóżku, poprawiam poduszkę, otwieram okno, zamykam okno. On kładzie się koło mnie i natychmiast chrapie. Strasznie chrapie. Więc, często się tak męczę do świtu. Wiem, że on ciężko pracuje, że jest dobry, spokojny, że mnie na swój sposób kocha. Ale mógłby mnie zauważyć, porozmawiać, wysłuchać, a nie tylko uprawiać ze mną seks trzy razy w tygodniu: w środę, sobotę, niedzielę, jak w zegarku. Doszło do tego, że już we wtorek wieczorem mam gęsią skórkę, kiedy sobie pomyślę, że znowu muszę udawać, jak mi jest dobrze. A ja już dawno nic nie czuję. Tylko strach i obrzydzenie. Jak jedziemy do miasta, to on mi każe kupować drogie biustonosze i majtki, żebym miała na te dni, kiedy jest między nami zbliżenie. Mam się w to ubierać, a potem z siebie zdejmować, jak na mnie będzie patrzeć. Na początku nawet było fajnie, ale kiedyś w trakcie weszła teściowa i przez następne dni było gadanie i wydziwianie, jakbym robiła coś naprawdę strasznego. Tak się wtedy wystraszyłam i zawstydziłam, że już nie mogę przestać myśleć, że zaraz otworzą się drzwi i ona wejdzie w tych swoich różowych wałkach i fioletowym szlafroku. Prosiłam Krystiana, żeby założył zamek albo pogadał z matką i zakazał jej włażenia do nas bez pukania, ale – gdzie tam. – Będzie jej przykro – powiedział. A że mnie jest przykro i wstyd, to go wcale nie obchodzi. Nie mówi jej też, że chcę prowadzić własną kuchnię, bo lubię gotować i wymyślać różne potrawy. Ale skąd?! Gdzieżby mi pozwoliła? W końcu mieszkamy w jej domu. Wprawdzie nasza połowa jest niby Krystiana, ale tylko – niby. Ona rządzi wszędzie. Więc jemy te kluchy z sosami i zawiesiste zupy, tłuste rosoły i kapuchę z zasmażką. Krystian ma coraz częściej zgagę, bo napycha się przed snem, a ja w ciągu półtora miesiąca przytyłam 2 kilogramy. Jak tylko spróbuję zrobić coś po swojemu, od razu słyszę: – Poczekaj, poczekaj, przy takim gospodarowaniu wszystko pójdzie na zatracenie. I po co człowiek tak harował i harował, kiedy nikt tego nie docenia. We własnym domu czuje się jak obcy. Musi patrzeć, jak ktoś trwoni majątek i czas przelewa jak wodę przez sito. I tak w kółko. Zawsze bezosobowo, ale przecież wiadomo, że ten „ktoś”, to – ja! Albo podnosi pokrywkę z garnka, w którym gotuję moją zupę. Próbuje. Krzywi się i stwierdza z przekąsem: – No, na takim jedzeniu to wy daleko nie zajedziecie. Zamorzysz dziecko i męża. Ty sobie możesz tak jeść, bo nic nie robisz, ale dziecko rośnie, a Krystian tyra jak wół. I muszą jeść porządnie. Mam prawo jazdy i lubię prowadzić auto. Namówiłam Krystiana, żeby kupił nowy samochód. Taki – dla mnie. Cieszyłam się jak dziecko. Niestety, i tę radość mi zepsuła. – Nie wiem, synu, czy ty dobrze zrobiłeś? Gdzie jej dać kierownicę do ręki? I może jeszcze dziecko będzie chciała wozić? Po moim trupie. Dałam jej druty, żeby zrobiła sweterek dla małego, to powiedziała, że nie ma cierpliwości. A do jazdy będzie miała? Dobrze ci radzę, odbierz jej kluczyki, bo przeczuwam jakieś nieszczęście. I znowu mój mąż, zamiast stanąć w mojej obronie i powiedzieć, że dobrze i bezpiecznie jeżdżę, że mogę brać nasze dziecko, dokąd tylko chcę, że jestem matką i nie zrobię mu krzywdy, jak zwykle położył uszy po sobie, machnął ręką i tyle go widziałam. Wieczorem próbował coś mętnie tłumaczyć, że z matką nie ma co wojować, bo szkoda nerwów, ale znowu myślał tylko o swoich nerwach. Moje były mu obojętne. Więc, w tym niby moim aucie kury mogą znosić jajka, bo wcale nim nie jeżdżę. Raz czy dwa siadłam jako kierowca, ale ona stała na ganku i patrzyła, jak sobie poradzę. Ręce założyła na piersiach i świdrowała mnie oczami. Oczywiście, z nerwów trzęsły mi się ręce i kolana. Ruszyłam tak ostro, że o mało nie uderzyłam w ogrodzenie, a potem samochód mi zgasł i nie mogłam go zapalić, nie wiem dlaczego, bo przecież jest nowy i sprawny. Podejrzewam, że ta czarownica rzuciła jakiś urok. Wiem, że opowiadam głupstwa, ale już sobie z tym wszystkim nie radzę. A wczoraj przeszła samą siebie. Bez pytania weszła do naszego pokoju. Wykorzystała moment, kiedy pojechaliśmy do moich rodziców, i zabrała z regału wszystkie moje książki. Wyniosła je na strych, a na ich miejsce postawiła kryształowe wazony, koszyczki, figurki... Kiedy wróciliśmy stwierdziła: – Zrobiłam u was porządek, bo te papierzyska tylko się kurzyły. Teraz macie elegancko i wreszcie jak u ludzi. Nie wytrzymałam i była awantura. Ale pożytek z tego taki, że w domu grobowa cisza, nikt się do nikogo nie odzywa, tylko ona trzaska drzwiami i tłucze w kuchni garami. Krystian twierdzi, że mogłam nabrać wody w usta, że w końcu nic się nie stało, a mama chciała dobrze. Mówi jeszcze, że jakbym była mądra, to ona by mi jadła z ręki. Nie chce tylko wyjaśnić, co ma na myśli i na czym ta moja mądrość miałaby polegać? Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Widzę, że mnie oszukuje. Co mam robić? Z pewnością takie zachowanie partnera może być dla Pani niepokojące. Jednak powody mogą być bardzo różne - zarówno spowodowane jakimś problemem wynikającym z Waszej wzajemnej relacji, ale także możliwe jest, że Pani partner zmaga się z jakimś osobistym kryzysem. Najważniejsze, by
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Daniel, Anna, Wojciech i Mirosława prowadzili spotkania małżeńskie w Świętej Lipce. Piotr: Moja żona nie chce mnie więcej zmieniać. 30 lat czekałem na pełną akceptację. W Świętej Lipce odbyły się Spotkanie Małżeńskie. Na trzy dni małżonkowie oderwali się od codziennych obowiązków. Motywacje były różne, od chęci bycia po prostu z sobą, po ostatnią próbę ratowania małżeństwa. - Cel jest taki, by małżonkowie mieli czas ze sobą porozmawiać, wysłuchać siebie, zrozumieć i przebaczyć, żeby przypomnieli sobie o obecności Boga w ich relacjach, w małżeństwie. Wszystko delikatnie - mówi Daniel Dramowicz. - Nikt nikogo nie poucza, nie mówi, co należy zrobić, by było dobrze. Małżonkowie muszą znaleźć wspólnie własną drogę do siebie. W każdym małżeństwie jest dość siły, żeby ono wzrastało i było szczęśliwsze - podkreśla Anna Dramowicz. Wszystko poprzez właściwe słuchanie, wejście na drogę duchowości, dzięki której ludzie uczą się rozwiązywać konflikty. Na spotkania przyjeżdżają pary niekoniecznie będące blisko Kościoła. - Wszystkie małżeństwa znajdą tu swoje miejsce. Pan Bóg jest stale obecny, jest krzyż, obok sanktuarium, jest ksiądz. Bóg jest blisko, ale się nie narzuca. Poprzez delikatność, obecność, małżeństwa mają szansę dostrzec Go w życiu - wyjaśnia Wojciech Wiśniewski. - Bo istotą jest sakrament małżeństwa, w nim jest niezwykła siła i łaska, co mają szansę zobaczyć uczestnicy. Wystarczy po nią sięgnąć, co nie jest łatwe - dodaje Mirosława Wiśniewska. W trzy dni można… zburzyć świątynię małżeństwa. Choć nawet trzeba, by można było zacząć jej odbudowę na fundamencie sakramentu małżeństwa. - Ocieramy się o rozwód. Miałem się już wyprowadzić. Przyjechałem, żeby nikt mi nie zarzucił, że nic nie zrobiłem. A teraz… jestem w euforii - uśmiecha się Piotr. - Moja żona nie chce mnie więcej zmieniać. 30 lat czekałem na pełną akceptację. Teraz będziemy zmieniać się razem - dodaje. - Odkryłam męża na nowo, on tutaj otworzył się. Wyjeżdżam z przekonaniem, że powinniśmy się więcej słuchać, by relacje były lepsze - podkreśla Joanna. «« | « | 1 | » | »»
"Mój mąż zmienił się po ślubie" Krzysztofa poznałam 11 lat temu na wakacjach. Od razu wpadłam mu w oko, dlatego dość długo o mnie zabiegał. Zawsze był taki szarmancki, przyzwoity, ale też bardzo silny, męski i dominujący, co bardzo mi się podobało. Krzysztof umiał o mnie zawalczyć i potrafił się postarać.
fot. Adobe Stock, fizkes Kiedy po pobycie w szpitalu syn przywiózł mnie do domu, zrozumiałam, że nic nie będzie już takie samo jak przedtem. Czułam się słaba i chora. Zawsze byłam energiczną, pełną życia kobietą Nawet po przejściu na emeryturę nie zasiadłam przed telewizorem z drutami w rękach i motkami wełny w koszyku. Spotykałam się z przyjaciółkami na brydżu, byłam wolontariuszką w schronisku dla zwierząt, chodziłam na wykłady na uniwersytecie trzeciego wieku. Nigdy nie czułam się samotna, choć mąż zmarł dawno temu, jedyny syn, Marek, przeprowadził się z żoną przed laty do innego miasta, a Magdalena, moja dorosła wnuczka, wyjechała do pracy za granicę. Było mi oczywiście trochę przykro, że rozmawiam z najbliższymi głównie przez telefon i widuję ich właściwie tylko z okazji świąt i rodzinnych uroczystości, ale jakoś się z tym pogodziłam. Doszłam do wniosku, że takie jest życie, i nie ma się o co obrażać ani wpędzać w depresję. Niektóre moje znajome bardzo cierpiały z tego powodu. Żaliły się, że czują się zapomniane przez rodzinę, opuszczone, niepotrzebne. A ja? Dziękowałam Bogu, że jestem sprawna, jak na swój wiek zdrowa, a więc i samodzielna. Myślałam, że tak będzie do końca moich dni. Niestety… Pół roku temu miałam zawał Dokładnie pamiętam tamten koszmarny wieczór. Wracałam do domu. Całe popołudnie spędziłam ze swoimi czworonożnymi podopiecznymi ze schroniska. Wyprowadziłam je na spacer, wygłaskałam. Łóżko. Nie czułam się najlepiej, ale myślałam, że winna jest pogoda. Raz padał deszcz, zaraz potem wychodziło słońce i znowu deszcz. Ciśnienie skakało jak szalone. Byłam już prawie pod blokiem, gdy poczułam potworny ból w piersiach. Nie mogłam złapać tchu. Próbowałam zrobić jeszcze kilka kroków, ale nie byłam w stanie. Nogi się pode mną ugięły, świat zawirował… Upadłam. Ostatnie, co pamiętam, to przerażony głos sąsiadki, która krzyczy do męża, żeby natychmiast dzwonił na pogotowie. Obudziłam się w szpitalu. Byłam obolała, bo padając, trochę się potłukłam, ale żywa. Natychmiast poprosiłam pielęgniarkę, by zadzwoniła do syna. Przyjechał następnego dnia. Był lekko przestraszony, ale szczęśliwy, że z tego wyszłam. – Rozmawiałem przed chwilą z lekarzem. Powiedział, że zawał nie był zbyt rozległy, że szybko wrócisz do zdrowia – zapewnił. – To wspaniale! – ucieszyłam się, podnosząc się na poduszce. – Ale nie od razu. Leż, mamo – powstrzymał mnie syn. – To wymaga czasu. Może więc, jak wyjdziesz ze szpitala, to pojedziesz na kilka tygodni do nas? Zaopiekujemy się tobą z Iwoną, nabierzesz sił, staniesz na nogi… – tłumaczył. – Dziękuję ci, kochanie, za dobre serce, ale naprawdę poradzę sobie. Możesz spokojnie wracać do domu – odparłam szybko. Bardzo kocham swojego syna, lecz z synową jakoś nigdy nie mogłam się dogadać. W przeszłości, gdy mieszkali jeszcze u mnie, często dochodziło między nami do konfliktów. Iwona lubiła rządzić, postawić na swoim, mimo że przygarnęłam ją pod swój dach i powinna była mi okazywać szacunek i wdzięczność. Ale ona zawsze wszystko wiedziała najlepiej i wprowadzała własne rządy. Nawet do garnków nie pozwalała mi zajrzeć Na samą myśl, że miałabym z nią spędzić kilka tygodni, robiło mi się słabo. Poza tym byłam przekonana, że poleżę kilka dni w szpitalu i wszystko będzie jak dawniej. Niestety, nie było. Choroba zwaliła nie z nóg. Dosłownie. Z energicznej, wiecznie zabieganej kobiety, stałam się nagle niepełnosprawną staruszką. Na wszystko brakowało mi sił. Na dodatek z przerażeniem zauważyłam, że przy każdym, nawet najmniejszym wysiłku moje serce dosłownie wariowało. Zaczynało walić jak szalone… Obawiałam się, że nie wytrzyma, i znowu coś się stanie. Właściwie tylko w domu, a dokładniej mówiąc, w łóżku czułam się bezpiecznie. Skończyły się więc wyprawy do schroniska, na uniwersytet, brydża. Zamiast stopniowo wracać do aktywnego życia, leżałam głównie pod kołdrą, gapiąc się w telewizor. Nie wstawałam nawet wtedy, gdy odwiedzały mnie przyjaciółki. Kiedyś śmiałam się ze starszych ludzi, którzy spędzali w ten sposób dzień, litowali się nad sobą, kwękali i stękali z byle powodu. A teraz sama tak się zachowywałam. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że wylegując się całymi dniami, tylko sobie szkodzę, jednak strach przed kolejnym zawałem był silniejszy. Marka oczywiście bardzo martwiła moja bezsilność i bezczynność. Przyjeżdżał co tydzień w sobotę lub niedzielę, by zrobić cięższe zakupy, trochę ogarnąć mieszkanie. Gdy widział mnie w łóżku, łapał się za głowę. – Mamo, tak nie można. Najgorsze masz już za sobą. Musisz się więcej ruszać. Chodzić do sklepu, na spacery… – tłumaczył mi za każdym razem. – Wiem, wiem, ale cóż ja poradzę na to, że jestem taka słaba, syneczku. Sam zobacz, nie mogę ruszyć ręką ani nogą – jęczałam. – Może jednak spróbujesz? Pomogę ci. Pójdziemy do parku, zobaczysz, dobrze ci to zrobi – nie ustępował. – Dziś nie. Ale jutro być może poczuję się lepiej. Wtedy już na pewno wybiorę się na spacer – odpowiadałam na odczepnego. – Obiecujesz? – patrzył mi w oczy. – Na sto procent – krzyżowałam za plecami dwa palce. Prawdę mówiąc, to jego zrzędzenie doprowadzało mnie do białej gorączki. Nie rozumiałam, dlaczego tak się upiera Jak ja miałam się ruszać, spacerować, gdy po zwykłej wyprawie do sklepu na drugą stronę ulicy miałam mroczki przed oczami i ledwie mogłam oddychać? A po wizycie kontrolnej w przychodni i badaniach czułam się tak, jakbym przebiegła maraton! Obiecywałam więc, że będę się więcej ruszać, nawet kręciłam się przy nim trochę po kuchni, ale gdy tylko Marek wyjeżdżał, wskakiwałam pod kołdrę. Myślałam, że moje zapewnienia są przekonujące, i Marek da mi święty spokój. Chciałam go uspokoić, żeby przypadkiem nie wpadł na pomysł zabrania mnie do siebie do domu! Okazało się jednak, że nie… To było trzy miesiące po moim wyjściu ze szpitala. Syn jak zwykle zapowiedział w sobotę swój przyjazd. Żeby go nie denerwować i uniknąć zrzędzenia, że znowu leżę, wstałam, pościeliłam łóżko i ubrałam się w domową sukienkę. Byłam pewna, że jak zwykle pokręci się kilka godzin, zrobi to, co zwykle, pogada na temat mojego zdrowia i pojedzie. On miał jednak zupełnie inny plan. Nie od razu zorientowałam się, że Marek zamierza u mnie zostać na dłużej. Dopiero kiedy wtaszczył do przedpokoju walizkę, zaczęło do mnie docierać, że to może nie być zwyczajna, krótka wizyta. – A po co ci ta wielgachna torba? Zamierzasz u mnie zostać? – chciałam się upewnić. – Wyobraź sobie, że tak. Dostałem trzy tygodnie urlopu i postanowiłem spędzić go u ciebie. Chcę zobaczyć, jak spacerujesz, nabierasz sił, wracasz do zdrowia. Cieszysz się, że zrobiłem ci taką niespodziankę? – zapytał z uśmiechem. – Cieszę się, cieszę. Tylko po co to poświęcenie… Tak ciężko pracujesz od rana do nocy. Powinieneś gdzieś wyjechać, odpocząć nad pięknym morzem lub w górach. No i twoja żona pewnie nie jest zadowolona, że zostawiłeś ją samą na tak długo… – zrobiłam zatroskaną minę. – Iwona nie dostała na razie wolnego, więc i tak nigdzie byśmy nie pojechali. Poza tym ma w pracy urwanie głowy, bo robią jakiś nowy projekt, i prawie się nie widujemy. Bardzo chętnie posiedzę u ciebie. Pójdziemy na targ na zakupy, nagotujesz moich ukochanych gołąbków i klopsików w sosie pomidorowym… Iwona ostatnio karmi mnie jakimiś świństwami z puszki, bo nie ma czasu na gotowanie. Brrr, ohydztwo! No i oczywiście wybierzemy się na cmentarz, na grób taty. Tak dawno tam nie byłem. Ostatni raz chyba w ubiegłym roku. Aż wstyd – ciągnął. – Nie wiem, synku, czy dam radę. Nie czuję się najlepiej. Każdy krok mnie męczy – westchnęłam. – Naprawdę? A przecież obiecywałaś mi w trakcie każdej wizyty, że powoli będziesz wracać do aktywnego życia, zaczniesz wychodzić z domu. Jeśli dotrzymywałaś słowa, powinnaś być już w niezłej formie. No, chyba że przez cały czas z premedytacją oszukiwałaś – przyglądał mi się uważnie. – Chciałam dotrzymać słowa, przysięgam. Ale okazało się, że to wcale nie jest takie proste. Gdy tylko oddaliłam się za bardzo od naszego bloku, to zaraz ogarniał mnie strach, że zasłabnę, rozłożę się jak długa na ulicy i jeszcze sobie coś złamię. A wiesz, że w moim wieku to niebezpieczne. Więc wracałam do mieszkania. Chyba to rozumiesz – tłumaczyłam się pokrętnie. – Oczywiście, oczywiście… Na szczęście ten problem mamy już z głowy. Możesz bez obaw spacerować. Będę przecież przez cały czas przy tobie i w razie czego cię złapię. Nic się nie martw. Wszystko sobie dobrze zaplanowałem i przemyślałem – mówił z entuzjazmem. Zazwyczaj rodzice cieszą się z odwiedzin dzieci Ale ja miałam wtedy nietęgą minę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że syn doskonale wie, że oszukiwałam, i podczas jego nieobecności nawet nie próbowałam wybrać się na spacer. Byłam też pewna, że w czasie swojego pobytu będzie się starał zrobić wszystko, by zmusić mnie do większej aktywności. Bałam się tego jak diabli. Leżenie i bezczynność zrobiły swoje i byłam nawet słabsza niż tuż po wyjściu ze szpitala. Istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że jeśli gdzieś razem wyjdziemy, to naprawdę wyłożę się na ulicy jak długa. Kiedy więc syn z zapałem opowiadał, co będziemy przez te trzy tygodnie robić, ja zastanawiałam się nad tym, jak się od tego wykręcę. Przez pierwsze trzy dni udawało mi się całkiem nieźle. Przygotowałam co prawda Markowi jego ulubione gołąbki, a potem klopsiki, ale zakupy musiał robić sam. Mówiłam, że nie mogę z nim iść do sklepu, bo kręci mi się w głowie, pogoda jest niestabilna i serca mi omal z piersi nie wyrwie. Wysłuchiwał tych tłumaczeń w miarę spokojnie, bo cieszył się, że przynajmniej przy kuchni stanęłam. Ale czwartego dnia stracił cierpliwość. – Za oknem świeci słońce, wieje przyjemny chłodny wiaterek, ciśnienie masz modelowe. Mamo, jedziemy do taty, na cmentarz – zarządził z samego rana. – Nie ma mowy. Od bramy do grobu jest chyba z kilometr. Żebym nie wiem jak się starała, nie dojdę. Jedź sam – zaprotestowałam. – O, co to, to nie! Poradzisz sobie. Poza tym tacie jest na pewno już bardzo przykro, że o nim zapomniałaś – stwierdził, patrząc mi prosto w oczy. Wiedział, gdzie uderzyć, żeby trafić w czuły punkt. Bardzo kochałam męża i było mi głupio, że przez chorobę zaniedbałam jego grób. – No dobrze, pojadę, ale jak zasłabnę, to będziesz mnie miał na sumieniu – poddałam się. Rany Boskie! Iwona przyjedzie? Droga do grobu męża nie była łatwa. Przed zawałem pokonywałam ją w góra dwadzieścia minut. I to obładowana kwiatami i zniczami. A teraz wlokłam się noga za nogą, sapiąc jak parowóz, i przystając co chwila. Gdy dotarłam wreszcie na miejsce, czułam się tak, jakbym wdrapała się na Mount Everest. Ledwie żywa osunęłam się na ławeczkę. Minęło dobrych kilka minut, zanim się pozbierałam i byłam w stanie zapalić na grobie męża znicz. – Ty to chyba chcesz, żebym się tu obok ojca za chwilę położyła – powiedziałam do syna, ciągle z trudem łapiąc powietrze. – Właśnie że tego nie chcę i dlatego zmuszam cię do wysiłku, mamo – odparł spokojnie Marek. – Ale przecież widzisz, że nie daję rady – jęknęłam. – Jak to nie dajesz? Przecież jesteśmy na miejscu. A ty ciągle oddychasz. Może z trudem, ale jednak – uśmiechnął się Marek i wyjął z torby butelkę wody. – Napij się… – Tym razem jakimś cudem się udało. Ale następnym mogę paść trupem. Na przykład w drodze powrotnej do samochodu – obruszyłam się. – Nie padniesz, nie padniesz. Wyniki badań masz modelowe. Wiem, bo zajrzałem do twoich papierów… Jesteś taka zamęczona, bo nic nie robisz, tylko się wylegujesz w łóżku – znowu zaczął starą śpiewkę. – Ile razy mam ci powtarzać, że na nic więcej nie mam siły?! – Odzyskasz je, jeśli zaczniesz chodzić, normalnie żyć. Zobaczysz, mamuś, jeśli się zmobilizujesz, rozruszasz kości, wzmocnisz serce, to za kilkanaście dni wyprawa na cmentarz będzie dla ciebie zwyczajnym spacerkiem – upierał się. – O nie, kochany! Więcej mnie nie namówisz na żadne takie wyprawy! Koniec, kropka! Za wiele mnie to kosztowało – zdenerwowałam się. – Mimo wszystko będę próbował – syn się nie poddawał. – I nic nie wskórasz. Chyba nie zamierzasz zmuszać mnie do chodzenia siłą, nie daj Boże, sterroryzować? – zapytałam z przekąsem. Syn przez chwilę się zastanawiał. – Rzeczywiście, chyba się na to nie odważę. Może zabraknąć mi silnej woli, a przede wszystkim stanowczości. Za bardzo cię kocham, żeby bezwzględnie naciskać – odparł. – No właśnie, więc skończmy z tym cyrkiem. Jak przyjdzie czas, to wrócę do aktywnego życia. A na razie błagam cię, daj mi święty spokój – powiedziałam stanowczym tonem. Ale syn jakby mnie nie słuchał. – Tak, rzeczywiście, mogę być za miękki… Ale Iwona raczej nie będzie wobec teściowej taka łagodna – ciągnął dalej, jakby do siebie. – Twoja żona?! – Owszem – skinął głową. – A niby co ona ma do mojego zdrowia? – zdziwiłam się. – Opowiadałem jej co nieco o twoim zachowaniu w ostatnich tygodniach. Nie była zachwycona. Gdy wyjeżdżałem do ciebie, stwierdziła, że raczej nie będzie mi łatwo wyciągnąć cię z domu, zmusić do aktywności. Jesteś przecież taka uparta… – zaczął tłumaczyć. – Jak możesz! – obruszyłam się. – Mamo, błagam, daj mi skończyć. No więc Iwona obiecała, że jeśli ja sobie z tobą nie poradzę, to mnie po tych trzech tygodniach u ciebie zastąpi – wypalił. Zamarłam. Dobrze, że siedziałam na ławeczce bo chyba bym się przewróciła. – Żartujesz, prawda? – wykrztusiłam. – Powiedz, że to żart. – Wcale nie. Za tydzień, najdalej dwa, Iwona skończy projekt i będzie wreszcie mogła wziąć wolne. Z tego, co mi mówiła, wynika, że z zaległym urlopem z ubiegłego roku jest tego ponad półtora miesiąca – odparł. – Słucham?! – Naprawdę! Obiecała, że przyjedzie i postawi cię na nogi. A sama wiesz, jaka ona jest. Jak sobie coś postanowi, to tak musi być, i już. Nieraz się z tego powodu kłóciłyście w przeszłości – przypomniał mi. – No właśnie! I dlatego uważam, że blefujesz! Twoja żona nigdy nie poświęciłaby dla mnie swojego cennego urlopu! Na pewno woli poleżeć gdzieś na plaży, niż opiekować się teściową – zakrzyknęłam. Syn tylko się uśmiechnął. – Zapewniam cię, że to zrobi. Może faktycznie nie kocha cię tak mocno jak rodzoną matkę, ale zależy jej na twoim zdrowiu. Tak samo jak mnie. Więc nie łudź się, mamo, że zrezygnuje. Przyjedzie i wprowadzi tu swoje porządki – zapewnił. – Nie ma mowy! Masz do niej zadzwonić i natychmiast wybić jej ten głupi pomysł z głowy! – zażądałam. – Teraz to ty żartujesz! Za żadne skarby nie sprzeciwię się Iwonie. Nie mam ochoty na piekło w domu! A poza tym, dlaczego mam jej wybijać ten pomysł z głowy? Przecież mnie też zależy, żebyś stanęła na nogi – odparł z niewinną minką. Byłam zdruzgotana – To szantaż! Ojciec się w grobie przewraca, gdy to słyszy – powiedziałam rozżalonym tonem. Na to syn podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. – A ja sobie myślę, mamo, że bardzo się cieszy – odparł ciepło. Nie muszę chyba mówić, co było dalej. Poddałam się „terrorowi” syna. Wolałam już to, niż półtora miesiąca męczarni z synową. Na samą myśl, jak bierze mnie do galopu, pogania, poucza, ciarki mi po plecach przechodziły. Gdy więc następnego dnia Marek zaproponował spacer do parku, nawet nie próbowałam protestować… Wiedziałam, że tylko tak się uchronię przed wizytą Iwony. Początki powrotu do normalnego życia nie były łatwe. Szybko się męczyłam, co chwila musiałam odpoczywać. Serce oczywiście waliło mi jak oszalałe, ale syn tak sprytnie zabawiał mnie rozmową, że w pewnym momencie przestałam zwracać na to uwagę. Po kilku dniach ze zdumieniem i radością stwierdziłam, że czuję się coraz lepiej. Wracały mi siły i dawna energia. Serce też przestało wariować. Nawet po półgodzinnej przechadzce i gotowaniu kolejnej porcji gołąbków dla Marka biło rytmicznie, spokojnie. Gdy po trzech tygodniach żegnałam się z synem, obiecałam, że nie będę już spędzać dni w łóżku. – Mam nadzieję. Bo jak nie, to wiesz… – pogroził mi palcem. Tym razem dotrzymałam obietnicy. Jestem aktywna. Znowu spotykam się z przyjaciółkami na brydżu, chodzę na wykłady, coraz częściej zaglądam do schroniska dla zwierząt. Spacerując z psiakami po okolicznych polach, zastanawiam się, co by ze mną było, gdyby nie determinacja syna. No i strach przed synową… Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę” Odkąd jesteśmy małżeństwem ciągle mnie wyzywa. Nic mu nigdy nie pasuje. Mąż mnie wyzywa Zarchiwizowany. Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. Czy Was też czasem boli serce ?bo mnie właśnie teraz Powiedzcie co o tym myślicie … Jestem mamą dwóch córek 3 i 5 lat mąż pracuje ,nie zarabia kokosów ale jest jedynym żywicielem rodziny ,ma swoją małą firmę . Niestety lubi nadużywać alkoholu zadko są dni kiedy nic nie wypije. Nie jest jakoś bardzo pijany ale wypity aczkolwiek bywa tak że jest też nawalony ale niezbyt może sobie na to pozwolić mając firmę dlatego codziennie praktycznie popija . Ciągle ma do mnie jakiś problem ,że nie sprzątam że nie gotuje co jest kompletna bzdura i to boli najbardziej Słyszę czasem tak jak dziś że jestem imbecylem że leżę non stop całymi dniami i nic nie robię . Powiedzcie co wy myślicie o tej sytuacji bo ja mam naprawdę czasem dość ,szukam winy w sobie już zaczynam sobie tłumaczyć że łzami w oczach ,kobieto to z to a jest coś nie tak skoro on tak mówi. Dodam że nie mam pracy ,pieniędzy ,mieszkania wszystko jest jego . A co do bałaganu to mimo że sprzątam non stop to przy dzieciach jednak nie da się mieć non stop porządku ,bynajmniej nie przy moich . Po ślubie jesteśmy 9 lat i pytanie co teraz ? Raz mam ochotę zucic to wszystko ,odejść ,życie mam jedno ale z drugiej strony być tak sama a dodam że on ogólnie nie jest złym facetem,nie ogranicza mnie finansowo tylko ten problem alkoholowy ,przez to chyba taki jest Dodam że był na spotkaniu AA ale na drugie nie chciał już iść . Mój chłopak ciągle mnie poprawia!! Mam tego dosyć! - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Zawsze liczyłam się z jej zdaniem i to bez względu na to, z czym miałam aktualnie problem. To ona potrafiła szczerze powiedzieć, gdy wyglądałam źle. Albo kopnąć w tyłek, kiedy wiązałam się z niewłaściwym facetem. Zobacz również: LIST: „Chcę wziąć ślub kościelny, ale nie planuję dzieci. Ksiądz nie chce się zgodzić” Nadal uważam, że to bardzo mądra osoba, ale chyba jednak nie na wszystkim się zna. Ma już 30 lat i jest bezdzietną panną, więc w kwestii potomstwa raczej nie jest dla mnie autorytetem. A próbuje nim być, bo czasami mnie poucza. Ostatnio ciągle od niej słyszę, że krzywdzę synka i kiedyś tego pożałuję. W jaki sposób? Jej zdaniem jestem nadopiekuńcza, przez co wychowuję zupełnie niesamodzielne dziecko. Ciągle z nim siedzę, nigdzie nie wychodzę, nad wszystkim chcę mieć kontrolę, wpadam w panikę z byle powodu i po prostu nie odcięłam jeszcze pępowiny. Zobacz również: LIST: „Pies zaspokoił mój instynkt macierzyński. Już mam dla kogo żyć” Już pomijając to, czy ona ma w tej kwestii rację. Nie wykluczam, że może faktycznie coś w tym jest. Ale czy osoba, która zna temat tylko w teorii powinna się wypowiadać? Jak przychodzi do mnie hydraulik naprawić kran, to mu nie mówię, że robi coś źle. Każdy zna się na czymś innym. Ja jestem matką, więc coś już przeżyłam. Ona ma wiele innych talentów, ale o ile wiem, to jeszcze nie rodziła. Mimo to próbuje mnie pouczać w tak delikatnej kwestii jak wychowanie. Wiem, że chce dobrze. Ale czy w ogóle ma prawo się tak mądrzyć? Martyna Zobacz również: LIST: „Życzyłam kuzynce, żeby znalazła sobie chłopaka. Nie rozumiem jej dziwnej reakcji” .
  • ne8w819xo3.pages.dev/86
  • ne8w819xo3.pages.dev/883
  • ne8w819xo3.pages.dev/592
  • ne8w819xo3.pages.dev/315
  • ne8w819xo3.pages.dev/135
  • ne8w819xo3.pages.dev/397
  • ne8w819xo3.pages.dev/941
  • ne8w819xo3.pages.dev/468
  • ne8w819xo3.pages.dev/550
  • ne8w819xo3.pages.dev/939
  • ne8w819xo3.pages.dev/721
  • ne8w819xo3.pages.dev/154
  • ne8w819xo3.pages.dev/293
  • ne8w819xo3.pages.dev/147
  • ne8w819xo3.pages.dev/639
  • mąż ciągle mnie poucza