Ścieżka miłości dostępny już od 13,66 zł Poradniki psychologiczne Kielce Porównaj oferty w najbliższych sklepach, wyznacz trasę. Sprawdź opinie lub godziny otwarcia sklepu, CeneoLokalnie.pl
Please verify you are a human Access to this page has been denied because we believe you are using automation tools to browse the website. This may happen as a result of the following: Javascript is disabled or blocked by an extension (ad blockers for example) Your browser does not support cookies Please make sure that Javascript and cookies are enabled on your browser and that you are not blocking them from loading. Reference ID: #daa60f93-1287-11ed-ae51-715555705653
Miłość jest reakcją łańcuchową, która zaczyna się w momencie, gdy nasz mózg rozpozna drugą osobę jako atrakcyjną. To, co dzieje się z organizmem, czyli motyle w brzuchu, rumieńce
... Początkujący Szacuny 0 Napisanych postów 10 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 66 MAm pytanie do 18 lat cwicze od jakiegos czasu na siłowni i zarosłem na i "scieżka miłości"podobają mi sie nawet, tylko włoski na brzuchu mi sie nie cwicze przeciez po to zeby mi było widac jakies tam miescie a tak to wszystko zaroscie wiec co doradzacie dziewczyny golic ten brzuch czy nie?Z góry dzięki!!A i piszcie która ile ma lat bo wiadomo przewaznie starszym lepiej sie podobaja owłosieni a takie w moim wieku wolą mi sie zdaje):) ... Znawca Szacuny 42 Napisanych postów 121 Wiek 25 lat Na forum 6 lat Przeczytanych tematów 78 Owłosienie męskie jest nadal tematem bardzo trudnym u kobiet. Niektóre kobiety wręcz to uwielbiaja niektóre za to brzydzą się. Jednakże jesli mówimy o Twoim zaroście, to jest on '' akceptowany '' . Nie ma z nim większego problemu. Jednakże męskie owłosienie czasem '' przerasta'' pewnie granice, do tego stopnia, ze niektorzy mezczyzni golą się od stop do głow. Spowodowane jest to albo poprzez genetyke, albo zbyt wysokiem tesosteronem, ktory wlasnie ukazuje sie w taki sposob, poprzez nadmierne owlosienie. Chyba, że jest to dla Ciebie sprawa krępująca. Kobiety nie lubią głównie owłosienia: - w miejscach imntymnych - pod pachami - w nosie Jest to strefa gdzie mężczyzna powinien o siebie zadbać najbardziej. Jeżeli już chciałbyś zdepilować owe miejsce, to najlepszym sposobem będzie depilacja maszynką z żyletką, przy każdej kąpieli będziesz mółg zgolic włosy na bruchu bez większego wysiłku i straty czasu. Zmieniony przez - godav w dniu 2017-12-05 21:35:40 Ekspert SFD Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120 Wyjątkowo przepyszny zestaw! Zgarnij 3X NUTLOVE 500 w MEGA niskiej cenie! KUP TERAZ ... Początkujący Szacuny 0 Napisanych postów 4 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 167 mam takie samo pytnko golic se ten glupi brzuch czy nie hehhe dziewczyny pomozcie biednym chlopakom hehehh !!!!!!!! ... Początkujący Szacuny 4 Napisanych postów 179 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 1182 mam prawie 19 lat... mi sie podoba owlosienie ale nie takie przesadne :P zalezy od waszych kobitek... jezeli im sie podoba to nic nie robcie a jezeli nie, to wtedy cos wykombinujemy :) 1 Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne dziewczynki idą gdzie chcą! dzien bez keczupu jest dniem straconym - mejd baj ikonka ® ... Początkujący Szacuny 9 Napisanych postów 1360 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 30802 gol po co ci sweter na lato ... Ekspert Szacuny 4934 Napisanych postów 21619 Wiek 33 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 93517 ehehehehe ... Początkujący Szacuny 1 Napisanych postów 312 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 4200 dziewczyny mowie ze ogolone lepiej wyglada ...Absterget Deus omnem lacrimam ab oculis... ... Specjalista Szacuny 60 Napisanych postów 2713 Na forum 19 lat Przeczytanych tematów 23810 a czemu nie mialbys ogolic? estetyczniej too raz mniej potu to dwa SFD Team, na forum od 2002-10-05 ... Znawca Szacuny 30 Napisanych postów 2160 Wiek 35 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 16842 Skator gol gol co ty kurfa malpa czy czlowiek Do byka nie podchodź od przodu do konia nie podchodź od tyłu a do idioty nie podchodź wogóle... ... Początkujący Szacuny 0 Napisanych postów 4 Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 167 no ale jak juz mamy sie pozbyc tych wloskow to chyba wosk najlepszy co chlopacy ???????? bo mniej odrasta i wolniej czy inaczej polcacie ?? ... Początkujący Szacuny 9 Napisanych postów 1360 Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 30802 wal smialo maszynka do golenia nawet bez piany ... Znawca Szacuny 30 Napisanych postów 2160 Wiek 35 lat Na forum 17 lat Przeczytanych tematów 16842 wes se stary kup maszynke elektryczna do wlosow na targu za 20 zl i tym gol bez zadnej nakladki a nie bedziesz sie mordowal zyletka i pozniej podraznienia itp itd Do byka nie podchodź od przodu do konia nie podchodź od tyłu a do idioty nie podchodź wogóle...
Korzystając z mądrości Tolteków, Miguel Ruiz w przystępny sposób pisze o związkach międzyludzkich; uczy, jak odrzucać maski i uzdrawiać własne emocje, prawdziwie przebaczać oraz akceptować siebie i innych. W Stanach Zjednoczonych książka ta stała się bestsellerem - 570.000 sprzedanych egzemplarzy.
O Uli Chowaniec zrobiło się głośno, gdy w dosadnych słowach wytłumaczyła Ewie Chodakowskiej, dlaczego fat-shaming jeszcze nikogo nie odchudził. Ula prowadzi blog na, którym pisze o ciałopozytywności, życiu plus-size i grubych randkach. – Często słyszę o promocji otyłości. I zawsze mnie to bawi. Bo nie przypominam sobie, żebym ja, albo ktokolwiek inny, kto pisze o ciałopozytywności, zachęcał ludzi do bycia grubymi – mówi Chowaniec. Ola Kisiel: Na Instagramie obserwuje cię 14 tys. osób. Ewę Chodakowską – 1,9 mln. Czy po wpisie, w którym sugerowałaś jej, aby, delikatnie mówiąc, odczepiła się od diet, stylu życia i zakupowych wyborów innych ludzi, spadła na ciebie lawina hejtu? Ula Chowaniec: Nie i byłam tym bardzo zaskoczona. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę na komentarze pod tymi postami trenerki na Instagramie — bardzo dużo ludzi jej powiedziało, że chyba spadła z krzesła na głowę. U mnie oczywiście pojawiło się trochę standardowych głosów o promocji otyłości, ale dużo mniej niż się spodziewałam. Mimo wszystko Chodakowska jest człowiekiem i jak każdy czasem palnie bzdurę. Najgorzej, jak ją palnie człowiek o statusie półboga, który ma gigantyczną tubę do głoszenia różnych opinii Mój blog, przynajmniej w mojej głowie, jest bardzo mały. To społeczność, w której są ludzie, którzy szukają konkretnych informacji o ciałopozytywności, o plus-size, o byciu grubym i funkcjonowaniu w społeczeństwie. Dość mało jest ludzi, którzy są przypadkowymi przechodniami. A jak mój post nawiązujący do zachowania Chodakowskiej zaczął zataczać szersze kręgi, to siedziałam zestresowana i z wielkimi oczami wypatrywałam hejtu. Dużo nowych ludzi to dużo ludzi przypadkowych, którzy nie muszą zrozumieć tego, co piszę. Zastanawia mnie to poczucie bezkarności, czy raczej przekonanie Ewy i innych trenerek, że stygmatyzacja otyłości to dobra rzecz, to sposób, żeby wyleczyć z otyłości, zachęcić do aktywności, zmiany nawyków, etc. Skąd się bierze takie przyzwolenie na krytykowanie tylko tej jednej grupy – ludzi z nadwagą. Bo nie przypominam sobie, żeby fit blogerki pod płaszczykiem troski trollowały palących facetów i mówiły: „Ej stary umrzesz na raka, a twoja sperma ma słabą jakość”. Na to się składa wiele czynników. Po pierwsze to pewna bezrefleksyjność. Siedzenie w hermetycznym środowisku i postrzeganie świata tylko z jednej strony. Po drugie to poczucie mocy wynikające z grupy, jaka się wokół ciebie uzbierała i która przyklaskuje każdemu słowu. To często sprawia, że ludzie przestają się zastanawiać nad jakością komunikatu, byleby go tylko wypuszczać. A trzeci czynnik jest taki, że mimo wszystko Chodakowska jest człowiekiem i jak każdy czasem palnie bzdurę. Najgorzej, jak ją palnie człowiek o statusie półboga, który ma gigantyczną tubę do głoszenia różnych opinii. Był taki moment, że ja się zastanawiałam, czy ona miała jakąś refleksję, że może jednak przesadziła. Ewa Chodakowska zrobiła mnóstwo dobrego dla wielu Polek. Jasne, można się zastanawiać czy jej trening jest dobry dla ludzi, którzy do tej pory nic nie robili, nie mają żadnego przygotowania. Ale mimo wszystko ona daje kobietom dużo siły. I chyba dlatego tak mnie zabolało, kiedy tę swoją armię zachęciła do oceniania ludzi po pozorach, po koszykach sklepowych. Ciekawe, co ona tak naprawdę myśli. Tu empatia, tam walka z hejtem, a potem masowe podżeganie do nienawiści, bo fajnie się poczuć lepiej od grubasa z zupkami chińskimi w koszyku i jeszcze mu zwrócić uwagę w kraju. I to w którym ludzie nie potrafią zadzwonić na policję, gdy sąsiad leje żonę za ścianą. Te słowa trenerki, wykład, jaki wygłosiła nad sklepowym koszykiem obcego człowieka to przykład concern trollingu, czyli zwykłego trollowania pod płaszczykiem troski. Czy ty padasz ofiarą takich ataków? Niezmiernie rzadko. Ostatnio miałam taką sytuację na stacji paliw. Kobieta przede mną zastawiła dystrybutor i sobie gdzieś poszła, a ja się spieszyłam, zatrąbiłam. Wyszła ze sklepu, podeszła do mnie, było ciepło, miałam otwarte okno, więc pani wygłosiła tekst, że z moją tuszą to ona by się oszczędzała i tak nie denerwowała, bo na pewno już jestem dostatecznie chora. Zatkało mnie. Nie mogłam uwierzyć, że można tak wyskoczyć do obcej osoby. Zdecydowanie częściej słyszę o promocji otyłości. I zawsze mnie to bawi. Bo nie przypominam sobie, żebym ja, albo ktokolwiek inny, kto pisze o ciałopozytywności, zachęcał ludzi do bycia grubymi. Może ludzie uważają, że reprezentacja w mediach jest tożsama z promocją? Zjawisko reprezentacji, czyli pokazywania w mediach różnych typów sylwetek, różnych kanonów piękna, różnych ciał, które odbiegają od głównego nurtu myślenia o tym, co ładne jest bardzo ważne i bardzo go w polskich mediach brakuje. Dzięki bogu mamy ten sam internet co na zachodzie, więc jak ktoś ma potrzebę, to może sobie tak ułożyć listę polubionych kont na Instagramie czy Pintereście, żeby mu internet tej reprezentacji dostarczał. Jak ważne jest reprezentacja dla ludzi, którzy zajmują się ciałopozytywnością, zdałam sprawę, kiedy obejrzałam pierwszy w życiu serial, w którym główna bohaterka była gruba. To był „Dietoland”. Tam były sytuacje, które znałam ze swojego życia i byłam przekonana, że nikt inny nie ma takich doświadczeń. A tu bach. Są w serialu. Więc inni też muszą tak mieć. Dopóki nie doświadczyłam kontaktu z reprezentacją, nie wiedziałam, jaką to robi różnicę. Człowiek się uczy przez podglądanie innych ludzi. I póki ja w internecie nie widziałam innych grubych ciał, to myślałam, że to, co mi się wydarza, to są moje własne, wstydliwe grzeszki. Choćby to, że latem ocierają mi się uda, albo że się odparzam pod biustem. Temat żaden, ale jak o nim napisałam na blogu, to zalała mnie fala komentarzy. No właśnie, bo nie było go w żadnych mediach. Nikt o tym nie rozmawia, dziewczyny nie mają z kim się tym podzielić, bo nie mają grubych koleżanek, a jeśli mają, to rozmawiają o innych rzeczach. Gdy ktoś pierwszy zabierze głos, nagle się okazuje, że nie jesteśmy pojedynczymi wybrykami natury, z jakimiś dziwnymi problemami, które nikogo innego nie dotyczą. Nagle się okazuje, że wśród „grubych bab” 95 proc. cierpi na te obcierające się o siebie uda. I nagle się okazuje, że są produkty dedykowane temu zjawisku, że można żyć inaczej, jak się zacznie rozmawiać. Te rzeczy nie brzmią szczególnie poważnie, ale mają ogromny wpływ na jakość życia. Myślę sobie o tej sensacji, jaką wzbudził fakt, że Nike wystawiło w witrynie grube manekiny. Ten manekin Nike zawiesił system wielu fat-shamerom. Bo wiesz, z jednej strony mówi się ludziom, że trzeba mniej jeść i więcej się ruszać, a z drugiej – no w czymś się trzeba ruszać. Dla fat-shamerów optymalna opcja jest taka, że gruby człowiek najpierw powinien ćwiczyć w domu, w majtkach, w ukryciu i dopiero jak schudnie i zasłuży, to może założyć ciuchy Nike i pokazać się światu. Z jednej strony – „Odchudzaj się grubasie!”, a z drugiej: „No chyba zwariowaliście, że promujecie otyłość i pokazujecie grube manekiny na wystawach swoich sklepów”! Czy to są przejawy fat-fobii? Absolutnie. Jeśli ktoś do tego stopnia boi się obecności grubych ciał w przestrzeni publicznej, że jeden manekin, w jednym sklepie na drugim końcu świata jest w stanie go tak wzburzyć, że on siedzi w internecie i pisze wkurzone komentarze, to z czegoś to musi wynikać. Jakaś czuła struna musi być poruszona. No bo jak coś cię nie dotyczy, to tego nie komentujesz, prawda? W internecie są miliardy tekstów, dlaczego zatem komentujesz to, co komentujesz? Jeśli ktoś do tego stopnia boi się obecności grubych ciał w przestrzeni publicznej, że jeden manekin w sklepie na drugim końcu świata jest w stanie go tak wzburzyć, że on siedzi w internecie i pisze wkurzone komentarze, to z czegoś to musi wynikać Wiesz, to nie jest pierwszy gruby manekin (śmiech). U mnie w Łodzi w sklepie z odzieżą dla grubych facetów w centrum handlowym jest wielgachny manekin. Wysoki, z brzuszkiem. Nie widziałam jego zdjęć w internecie. Ten manekin Nike pokazuje, że ciałopozytywność ma dobry moment, jest trwałym zjawiskiem, zmianą sposobu myślenia o wadze, ciele. To nie jest chwilowa moda, która zaraz zniknie. Ten dyskurs trwa i to jest super. Coś, co 3 lata temu było mrzonką, ma miejsce w publicznej debacie. To coś pięknego. A czym dla ciebie jest ciałopozytywność? To przestrzeń w głowie, którą robię sobie na to, że moje ciało wygląda tak, jak wygląda. Wiem, że dużo się mówi o ciałopozytywności w kontekście samoakceptacji, miłości do samego siebie. I ja też się do niedawna posługiwałam tymi kategoriami, ale widzę, jak z czasem ten mój pogląd ewoluuje. Bo nie jest łatwo osobie, która całe życie przetrwała przytłoczona swoim ciałem, swoim wyglądem, wytłumaczyć, że teraz musisz to ciało kochać i że jesteś piękna, jaka jesteś. No bo nawet jeśli jesteś, to jest to taki przeskok myślowy, że najpierw trzeba zrobić miejsce na pogodzenie z tym, jakie to ciało jest. Żeby dać sobie trochę luzu na tle wyglądu. Nie trzeba od razu robić tatuażu „kocham swoja dupę”. View this post on Instagram #fatandfit to są mnie ścieżka aktywności DLA SATYSFAKCJI. Nie dla odchudzania, nie dla wyników, nie "dla zdrowia". Dla safysfakcji. Wiem, w kraju lipnych szkolnych wuefów i crossfitowej obsesji jest to dosyć egzotyczna wizja. Nie boję się o niej mówić, bo wierzę, że ruch jest dla wszystkich. A może to właśnie my, #SyrenyLądowe, powinnyśmy przypomnieć o tym światu? ?‍♀️ Lubicie ruch? Jestem szalenie ciekawa czy i co ćwiczycie! ?‍♀️ Cokolwiek wybieracie, jeśli szukacie świetnej jakości ubrań sportowych #plussize, to przypominam, że do 28/04 w @missgym_official trwa powitalna promocja – 20% na wszystko! ?‍♀️ #AktywniePiękna #MissGymGirls #lubięsiebienaokrągło #freeyourmind #getmoving #stopbodyshaming #lovetheskinyourein #effyourbeautystandards #selflove #selfloveclub #biggirls #bigandbold #bigandbeautiful #plussize #plussizeandfree #beautybeyondsize #free #proud #bodypositive #bopo #bopowarrior #ciałopozytywność #ciałopozytywne #gruba #goldenconfidence A post shared by Urszula Chowaniec (@galantalala) on Apr 25, 2019 at 12:24pm PDT Jak u ciebie wyglądała droga do akceptacji? Ja zawsze byłam dużym dzieckiem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. O tym, że jestem naprawdę gruba dowiedziałam się, gdy poszłam do studium aktorskiego, bo bardzo chciałam być aktorką. I tam usłyszałam, że nie ważne ile ja pracy wkładam i co robię, ale póki nie schudnę 20 kg, to nie mam szans się dostać do szkoły aktorskiej. Spotkałam się z kompletnie nowym dla mnie nastawieniem, w którym ciało i jego wygląd warunkują, czy ja będę, czy nie będę tym, kim chcę być. A ja tak bardzo chciałam się dostać, że uwierzyłam w te słowa. I zaczęłam się odchudzać. Moja droga do ciałopozytywności prowadziła przez robienie rzeczy, które lubiłam. I tu muszę wspomnieć trenera, który odkrył przede mną prawdę objawioną. Że mogę uprawiać sport nie dla wyników, nie dla rekordów, a dla przyjemności, jaką mi ten sport daje Bez tych diet pewnie ważyłabym o 1/3 mniej niż teraz. To odchudzanie odbywało się falami, aż się w końcu zbuntowałam. Doprowadziłam swoje ciało do takiego momentu, że trudno było mi zredukować masę mimo ogromnego wysiłku, jaki wkładałam. Pilnowałam diety, ćwiczyłam regularnie, a efekty nie były spektakularne. Całe moje życie było wyrzeczeniem. I coś we mnie pękło. Rzuciłam diety. Zaczęłam uczyć się tańca brzucha, który dał mi ogromną dawkę akceptacji. Bo taniec brzucha to też kostium, który ten brzuch odsłania. Bardzo chciałam tańczyć na scenie, brać udział w konkursach. Goniłam inne dziewczyny, które tańczyły od lat. Ale to byłoby na nic, gdybym nie odważyła się wyjść do ludzi z odsłoniętym brzuchem. Moja droga do ciałopozytywności prowadziła przez robienie rzeczy, które lubiłam. I tu muszę wspomnieć trenera, który odkrył przede mną prawdę objawioną. Że mogę uprawiać sport nie dla wyników, nie dla rekordów, a dla przyjemności, jaką mi ten sport daje. Do tego doszedł jeszcze blog, który pierwotnie miał funkcję terapeutyczną. Poznałam dzięki niemu ludzi, którzy bardzo zmienili moje życie. Jak Ewę Michalak, dla której pozuję w bieliźnie. Przez nią zdjęcia mojego grubego tyłka są w sklepach, które sprzedają jej bieliznę na całym świecie. Kiedyś nawet na plażę chodziłam ubrana od stóp do głów. Teraz pozuję w majtkach przed aparatem. Czy w jakimkolwiek aspekcie twojego życia, twoje ciało cię ogranicza? Jest aspekt, w którym ograniczeń już nie czuję, ale on jest – to dostępność ubrań w dużych rozmiarach. Jestem tak przyzwyczajona do kupowania ich w sieci, że nie dostrzegam tego, że nie mogę ot tak wejść do sklepu i wybrać sobie czegoś. Dopada mnie to tylko w sytuacjach last minute. Dostępność ubrań to złożony i głęboki problem. Brak ubrań w dużych rozmiarach to czynnik, który sprzyja wykluczeniu społecznemu grubych ludzi. Jak nosisz rozmiar 56, to w Polsce nawet przez internet nic nie kupisz. Masz rozmowę kwalifikacyjną i nie jesteś w stanie się ubrać stosownie do okazji. A to sprawia, że wiele osób rezygnuje w ogóle z pewnych aspektów życia społecznego. Mój blog powstał po to, żeby mówić głośno o wielu stronach życia grubych ludzi. Bo gdy zaczniemy rozmowę, zaczynają się zmiany. Jak z tymi patentami na ocierające się uda latem. Dlatego liczę, że rozmowa o modzie, która może wydawać się błaha, również sprawi, że grubi ludzie będą mieli się w co ubrać, bez wyjeżdżania za granicę czy kupowania wiecznie tych samych legginsów i t-shirtów. Dostępność do ubrań jest im o wiele bardziej potrzebna niż fit-trenerki zaglądające do talerza. Zobacz także
Lazurowa Ścieżka (często nazywana też Ścieżką Miłości) to szlak pieszy wiodący przez wszystkich pięć miasteczek- od Riomaggiore, przez Manarolę, Corniglię, Vernazzę po Monterosso al Mare. Niestety w chwili obecnej połowa szlaku jest zamknięta – właśnie odcinek zwany Ścieżką Miłości, od Riomaggiore do Corniglii.
Dołączył: 2010-09-05 Miasto: Łódź Liczba postów: 285 23 września 2010, 12:46 no właśnie, wiele dziewczyn się z tym zmaga...a taka ciemna, ale wąziutka ścieżka aż do samego pępka nie wygląda za ładnie...jak to usuwacie - wyrywacie, kremem do depilacji, woskiem?? basiar29 Dołączył: 2009-04-28 Miasto: Białystok Liczba postów: 375 23 września 2010, 17:31 > ja jak byłam młodsza i miałam na tym punkcie> kompleksy, a nie stać mnie było na jakieś kremy> depilujące, zgoliłam je.. Najgorszy błąd w moim> życiu !! teraz rosną mi ciemniejsze i grubsze a> zarazem twardsze. Nie pozostaje nic jak golić> codziennie, choć i pęsetą wyrywam od czasu do> czasu, ale i tak w przyszłości mam zamiar usunąć> je laserem..Najgorsze jest to że zawsze boję się,> że mój chłopak to zauważy, masakra z tym wszystkim> :[[Bez sensu, a potem przed mężem tez będziesz ukrywać i codziennie golić? Dołączył: 2010-06-09 Miasto: - Liczba postów: 5623 23 września 2010, 17:40 basiar29-a czemu nie? xD Po co pokazywać takie rzeczy? Dołączył: 2009-03-24 Miasto: Gliwice Liczba postów: 611 23 września 2010, 17:44 ja raz w miesiacy chodze na depilacje bikini i zawsze prosze aby mi go przy okazji usunela i nigdy nie bylo z tym problemu. Nie radze golic, wlosy wyrosna twardsze. cynammmonem 23 września 2010, 18:33 ciesz się, że to tylko tzw. "ścieżka miłości". Ja mam cały brzuch owłosiony, do tego mam ciemne włoski, bardzo widoczne i cholernie krępujące. Jak wydepiluję tą ściężkę to będzie gładki ślad koło owłosionego brzucha ;/ To jest dopiero wstyd :( Pamiętam, że mojemu byłemu nigdy nie chciałam pokazać brzucha, zawsze jakoś manewrowałam, ale raz jakoś nie wymanewrowałam, drugi, trzeci, nigdy nie skomentował i nie dał poznać, żeby mu chociaż trochę to przeszkadzało :) owiesszzka 23 września 2010, 18:36 a ja gole zwykla maszynka... rosnie tam co prawda pare wloskow, ale raz na miesiac starcza w zupelnosci xD mnie bardzo wolno wlosy rosna wiec nie mam z tym problemu ;P no i sa jasne xD i jakos wiecej ich nie roznie w tym miejscu xD girlish 23 września 2010, 18:47 depilator! spokój na miesiąc, gładziutka skóra wildfruit Dołączył: 2010-07-10 Miasto: Warszawa Liczba postów: 199 23 września 2010, 19:07 ja robiłam sobie co jakiś czas oklady z wacikow nasaczonych woda utlenioną i mi wyblakly Dołączył: 2010-09-20 Miasto: Poznań Liczba postów: 84 23 września 2010, 19:25 ja tego nie ruszam, moja kumpela zaczęła golić, i jest o WIELE gorzej. basiar29 Dołączył: 2009-04-28 Miasto: Białystok Liczba postów: 375 23 września 2010, 20:08 > basiar29-a czemu nie? xD Po co pokazywać takie> rzeczy?Przecież całe życie nie da się ukrywać takich rzeczy:) Dołączył: 2010-06-09 Miasto: - Liczba postów: 5623 23 września 2010, 20:33 Jak się regularnie dba o siebie, to da się;)

Zazwyczaj pojawiają się, gdy jesteśmy zakochani. Kojarzą się z euforią i radosnym oczekiwaniem. - Motyle czujemy w brzuchu, ale wszystko zaczyna się w głowie za sprawą fenyloetyloaminy

fot. Adobe Stock, deagreez Tyle lat słyszałam ulubione powiedzenie mojej mamy, że nie buduje się szczęścia na cudzej krzywdzie. Ale dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo jest to prawdziwe. Moje marzenie o wielkiej miłości okazało się tylko pyłem na wietrze. W dzieciństwie lubiłam dużo czytać i układać krótkie wierszyki. Byłam taką romantyczką, która uwielbiała siadać mamie na kolanach i słuchać opowieści o księżniczkach, czekających na księcia na białym koniu. Podczas, kiedy większość moich przedszkolnych koleżanek marzyła o tym, żeby zostać sławną piosenkarką albo aktorką, ja chciałam być pisarką. Wyobrażałam sobie, że jestem autorką romantycznych powieści. Mama uśmiechała się dobrotliwie, kiedy niemal co drugi dzień wyciągałam ją na „książkowe” zakupy i z dumą opowiadała koleżankom o córeczce, która nie potrafi przejść obojętnie obok okna wystawowego osiedlowej księgarni. Wybór studiów był dla mnie oczywisty Śpiewająco zdałam na polonistykę i już na pierwszym roku studiów, nauka pochłonęła mnie niemal całkowicie. Nawet wolny czas spędzałam w bibliotece. Moja młodsza siostra, Kasia próbowała mnie czasem wyciągnąć z domu, poznać ze swoimi znajomymi, ale mnie interesowały głównie książki, a rówieśnicy wydawali mi się dziecinni i niedojrzali. Marzyłam o wielkiej, romantycznej miłości - takiej, jaką przeżywały bohaterki uwielbianych przeze mnie romansów. Kiedy ja zaczynałam ostatni rok, moja siostra dostała się na dziennikarstwo. Po pierwszym semestrze postanowiłyśmy wyjechać razem na ferie zimowe. Trzeciego dnia pobytu, Kasia złamała nogę. Złamanie było skomplikowane. Lekarze powiedzieli, że konieczne będzie kilkumiesięczne leżenie w łóżku, a potem długa rehabilitacja. Kasia na początku była załamana. Nie chciała za żadną cenę przerwać studiów. Rodzice namawiali ją, żeby wzięła urlop dziekański i po wakacjach wróciła na uczelnię, ale ona nie dała się przekonać za żadne skarby świata. Postanowiła poprosić o indywidualny tok studiów. – Koledzy mogą mi podrzucać notatki, będę się uczyć w domu. I tak nie mam tu przecież nic do roboty – mówiła. – Zresztą, do czego to podobne, żeby rodzice namawiali dziecko na wagary!? – uśmiechała się, próbując rozładować napiętą atmosferę. W końcu ulegliśmy. Następnego dnia pojechałam do dziekanatu, żeby spróbować załatwić Kasi ten indywidualny tok studiów. Czekając w kolejce, chciałam poczytać. Zaczęłam szukać książki w mojej wielkiej, zawsze wypchanej torbie. Wysunęła mi się z rąk i cała jej zawartość wylądowała na podłodze. Przykucnęłam, żeby to pozbierać. Nagle obok ktoś się pojawił i zaczął zbierać rozsypane kosmetyki. Podniosłam głowę i zobaczyłam mężczyznę, na widok, którego mowę mi odebrało. Był starszy ode mnie. Dużo starszy. Na oko, jakieś 45 lat albo i więcej. Przystojny. Ciemne włosy przyprószone siwizną. Doskonale skrojony garnitur. I te oczy... Poczułam, że ziemia usuwa mi się spod stóp Po chwili uświadomiłam sobie, że uśmiecham się głupio i robię maślane oczy do obcego faceta, który w dodatku mógłby być moim ojcem. On chyba widział, jakie wrażenie na mnie zrobił. Uśmiechnął się i powiedział tylko: „Czy pozwoli pani sobie pomóc?”. „Cóż za klasa” – pomyślałam. Żaden chłopak w moim wieku nie odezwałby się w ten sposób. Kiedy ten mężczyzna na mnie patrzył, poczułam się prawdziwą kobietą. Od razu przypomniały mi się wszystkie miłosne sceny z filmów i zrozumiałam, jak czuła się bohaterka uwielbianej przez mnie powieści „Przeminęło z wiatrem”, kiedy napotkała wzrok Reta Butlera. Przez chwilę wydawało mi się, że czas stanął. Z oddali usłyszałam, że z dziekanatu wołają następną osobę i uświadomiłam sobie, że to moja kolej. Załatwiłam, co trzeba. Zostawiłam podanie i miałam zostać umówiona na rozmowę z dziekanem. Pani z sekretariatu obiecała zadzwonić do mnie w ciągu tygodnia. Nie pamiętam, jak wyszłam z uczelni. Po raz pierwszy w życiu czułam nieodpartą potrzebę odbycia babskiego spotkania i zwierzeń „od serca”. Pomyślałam o Marcie. Poznałyśmy się na pierwszym roku i trzymałyśmy razem do teraz. Poza tym, Marta miała dość duże doświadczenie w tych sprawach, bo zmieniała chłopaków jak rękawiczki, aż w końcu, w zeszłym roku wyszła za mąż za mężczyznę starszego od niej o dobre 10 lat. Pamiętam, że dziwiliśmy się wszyscy, co dorosły facet widzi w takiej smarkuli, ale widocznie miłość chadza sobie wiadomymi ścieżkami i w takich sytuacjach wiek nie ma naprawdę większego znaczenia. Marta akurat była w bibliotece, więc wsiadłam w autobus i pojechałam do niej. Poszłyśmy do kawiarni i powiedziałam jej o niezwykłym spotkaniu. – No, no... To chyba wpadłaś jak śliwka w kompot – prawie krzyknęła, kiedy skończyłam swoją opowieść. – Ciszej. Jeszcze nas ktoś usłyszy – nerwowo rozejrzałam się, sprawdzając, czy ludzie na nas nie patrzą. – To teraz wiesz, co cię przez tyle lat omijało. Wiesz, co to znaczy czuć motyle w brzuchu. Przyznasz, że to świetne? – On mógłby być moim ojcem. A poza tym, to ja nie wiem, czy go jeszcze spotkam. – Świat jest mały. Poznałaś go na dziennikarce, to pojedź tam jeszcze parę razy. Pewnie to jeden z wykładowców – Marta miała gotową odpowiedź. – I uważaj, taka miłość bywa piękna, ale bardzo trudna – zażartowała. A ja czułam się tak, że góry mogłabym przenosić. Jeżeli tak wygląda miłość, to rzeczywiście, mam czego żałować, że doświadczam jej dopiero teraz. Przez kolejne dni żyłam jak w transie. Czekałam na telefon z dziekanatu, chciałam jak najszybciej pojawić się na wydziale siostry. Bo może znów go spotkam? Wbrew namowom Marty, nie miałam odwagi pójść tam bez pretekstu. W końcu zadzwonili. Miałam stawić się na spotkanie z dziekanem za dwa dni. Jeszcze nigdy czas nie płynął mi tak wolno. Nie mogłam sobie miejsca znaleźć. Rodzice widzieli, że coś się ze mną dzieje, bo myślami byłam gdzie indziej i każde pytanie trzeba mi było zadawać po kilka razy. Mama wzięła to za przemęczenie i tłumaczyła, żebym przestała przesiadywać godzinami w bibliotece. Ale ja nie spędzałam czasu w bibliotece. Prosto po zajęciach biegłam do Marty i ciągle rozmawiałyśmy o tym samym. Zastanawiałyśmy się, kim on jest i czy coś z tego może wyniknąć. Wreszcie nadszedł termin wizyty w dziekanacie. Całą noc nie zmrużyłam oka. Wstałam wcześnie, zrobiłam makijaż i włożyłam nową sukienkę. – Masz randkę? – tata puścił oko, widząc mnie tak wystrojoną. – Może – odpowiedziałam. – Kochanie, pewnie będziemy niedługo mieć zięcia. O ile zda u nas egzamin – krzyknął do mamy. Byłam w dziekanacie pół godziny przed czasem. Musiałam mieć w końcu chwilę, żeby się rozejrzeć. A nuż go spotkam – myślałam. Snułam się po korytarzu, jak zaczarowana. Po pół godzinie oczekiwania, z pokoju dziekana wyszła sekretarka i poprosiła mnie do środka. Weszłam i... serce mi zamarło. Tam siedział on. Mężczyzna moich marzeń był dziekanem mojej siostry. Widział chyba, że nie mogę wydobyć z siebie ani słowa, bo odezwał się pierwszy: – Miło mi znów panią widzieć – uśmiechnął się ciepło. – Proszę usiąść. W czym mogę pani pomóc? To spotkanie trwało chyba godzinę. Nie pamiętam, bo miałam wrażenie, że wszystko, co było wokół mnie gdzieś nagle znikło, a na świecie jestem tylko ja i on. Oczywiście załatwiłam sprawę Kasi. Wstając z krzesła, podziękowałam i prawie z rozpaczą myślałam, że pewnie go więcej nie zobaczę. – Czy będzie nietaktem z mojej strony, jeśli zaproszę panią na kawę? – spytał nagle zupełnie swobodnie. W jednej chwili stałam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. I nie obchodziło mnie, że mógłby być moim ojcem. Nie pomyślałam nawet, że może mieć rodzinę – żonę, dzieci. To nie miało znaczenia. Liczyło się tu i teraz. Umówiliśmy się na następny dzień. Potem spotykaliśmy się prawie codziennie. Po miesiącu miałam wrażenie, że on wie o mnie wszystko, a ja o nim... niewiele. Podczas spotkań to głównie ja mówiłam. Twierdził, że oczarowałam go swoją młodością i świeżością i czuje się wyróżniony, że taka piękna młoda kobieta chce spędzać czas w jego towarzystwie. Ach, jaka byłam szczęśliwa, kiedy to mówił. – Opowiedz mi coś o sobie – poprosiłam któregoś razu. Do tej pory wiedziałam o nim tylko tyle, że ma na imię Adam, że ma 47 lat i tytuł profesora. Nigdy nie opowiadał o swoim życiu prywatnym. A ja nie pytałam. Może po prostu tak mi było wygodniej? A może nie miałam odwagi zapytać? W końcu nie byliśmy „parą”. Spotykaliśmy się co prawda prawie codziennie i Adam mnie ewidentnie podrywał, ale nic więcej. – Dobrze. Opowiem ci, jeśli dasz się zabrać w weekend nad morze – odpowiedział. Zgodziłam się. Bałam się, a zarazem bardzo chciałam z nim być. Zostaliśmy kochankami i było cudownie Ale tuż przed powrotem, Adam opowiedział mi o sobie. Dowiedziałam się tego, co przeczuwałam od dawna. Był żonaty, miał dwójkę dzieci. – No tak. Klasyczny romans – uśmiechnęłam się gorzko. – Wykorzystałeś mnie, żeby sprawdzić swoją męskość i poczuć się młodo? – pytałam. Ale on zaczął mnie przekonywać, że od dawna nic go nie łączy z żoną i że właściwie tylko razem mieszkają. – Stara śpiewka – mruknęłam. Powiedział, że kiedy mnie zobaczył, zrozumiał, co znaczy pokrewieństwo dusz. I że modlił się, by mnie znów spotkać, bo jestem jego przeznaczeniem. – A przed przeznaczeniem nie da się uciec – powiedział, patrząc mi w oczy. Przekonał mnie, choć długo biłam się z myślami i z własnym sumieniem. Dziwiłam się potem sama sobie, że tak łatwo dałam się oszukać. Po powrocie znad morza nic się nie zmieniło. Może tylko częściej, niż kiedyś bywałam smutna. Ale spotykaliśmy się, jak dawniej. Wierzyłam, że pewnego dnia on odejdzie od żony. Rodzicom nie przyznałam się do niczego. Podejrzewali, że kogoś mam i bardzo się z tego cieszyli. Przecież do tej pory siłą trzeba było mnie z domu wyciągać. A teraz zaczęłam chodzić do fryzjera, kupiłam kilka modnych ciuszków. Mama wspomniała żartem, że mogłabym zaprosić tego tajemniczego wielbiciela na niedzielny obiad. Tata przekomarzał się, mówiąc, że jak tylko ten mężczyzna przekroczy próg naszego domu, to będzie musiał zdać u niego test. Inaczej nici z naszych randek. Wzruszały mnie te ich żarty. Wiedziałam, że rodzice mnie kochają, że zależy im na moim szczęściu. A jednak nie miałam odwagi powiedzieć prawdy. Nie wiedziałam, jak miałabym spojrzeć ojcu w oczy i wyznać, że mężczyzna, z którym się spotykam jest starszy od niego o 2 lata i w dodatku ma żonę i prawie dorosłe dzieci. Czułam, że nie pochwalaliby takiego związku. Mama zawsze mawiała, że na cudzym nieszczęściu, nikt swojego szczęścia nie zbuduje. Niby zgadzałam się z nią, ale …co innego mówić o tym tylko teoretycznie, co innego, kiedy dotyczy to Adama. Czekałam na weekendy, które spędzaliśmy razem Nie zdarzały się często. On tłumaczył, że musi spędzać trochę czasu z dziećmi, a ja starałam się być wyrozumiała. Czekałam cierpliwie. Nie chciałam wymuszać na nim decyzji o odejściu od żony. W głębi duszy liczyłam jednak, że taka sytuacja potrwa nie dłużej niż kilka miesięcy. Przecież on jest odpowiedzialnym człowiekiem, dlatego musi poukładać swoje sprawy – tłumaczyłam sobie, próbując oszukać własną intuicję. Ten dzień długo pozostanie w mojej pamięci. Wybrałam się z mamą po zakupy do centrum handlowego. Miała zamiar kupić sobie jakąś sukienkę i chciała, żeby jej doradzić. Właśnie wychodziłyśmy ze sklepu, kiedy go zobaczyłam. Nasz wzrok spotkał się na ułamek sekundy. Serce chyba przestało mi bić. Stanęłam jak wryta, nie mogąc oderwać wzroku od... Nie, wcale nie od niego, tylko od kobiety, którą obejmował. To była jego żona. Piękna kobieta trochę młodsza od mojej mamy. I była w ciąży. Pewnie taka późna wpadka. Spojrzała na mnie widząc, że przypatruję im się z zainteresowaniem. – Coś się stało? – głos mamy dobiegł mnie jakby z bardzo, bardzo daleka. Patrzyłam na niego. Widziałam przerażenie w jego oczach. „Tchórz – pomyślałam. – Bezczelny tchórz” – powtarzałam bezwiednie w myślach nie mogąc poruszyć ustami. – Nie, mamusiu, nic się nie stało. Zupełnie nic – wzięłam mamę pod ramię i przyspieszyłam kroku. – Dzień dobry, panie profesorze – uśmiechnęłam się zjadliwie, mijając go. Kiwnął głową, zbladł, a potem się zaczerwienił. Wcale mu się nie dziwię. W jednej chwili mogłam sprawić, że jego życie rodzinne ległoby w gruzach. Nawet się za nim nie obejrzałam. – Mamo, chodźmy na kawę – powiedziałam i uśmiechnęłam się, choć serce bolało mnie, jak nigdy dotąd. Miałam ochotę wyć, płakać, gryźć, kopać. Robić cokolwiek, byle całemu światu wykrzyczeć swój żal, ból i upokorzenie. „Oszukał mnie drań” – myślałam. Zawzięłam się. Nic nie dam po sobie poznać. Nie chcę, żeby mama się dowiedziała. Gotowa jeszcze go dogonić i wykrzyczeć mu w twarz to wszystko, czego ja nie miałam odwagi nawet wyszeptać sama do siebie. Nic jej nie powiem. I nie spotkam się z nim już nigdy. Nie będę budowała szczęścia na krzywdzie innych. On nie zasługuje na szczęście. Czytaj także:Myślę, że moja 15-letnia córka zabiła koleżankę. Czy powinnam donieść policji?Kochałam go i chciałam mieć z nimi dzieci... Ale on nie dorósł do ojcostwaMój romans z nauczycielką wywołał skandal. Nikt nie wierzył w naszą miłośćPrzez kryzys i długi straciłem wszystko. Wziąłem ogromny kredyt na córkęNie lubiłam na siebie patrzeć. Byłam grubaską. A potem stałam się księżniczką...

Ścieżka wolności + Ścieżka miłości Ruiz • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13633919722

Witam, Rozbieżność rzędu 6 kg to w Twoim wieku bardzo dużo, abym mogła się odnieść do Twojej masy ciała niezbędne jest jej dokładne określenie. Zważ się z rana, w lekkim ubiorze, na czczo - w ten sposób uzyskasz w miarę dokładny pomiar. Prawdopodobnie ważysz prawidłowo i nie ma powodów do wstydu, niemniej regularne podejmowanie aktywności fizycznej nie zaszkodzi (o ile jesteś całkowicie zdrowy). Bardzo ładnie kształtują sylwetkę zajęcia na basenie. Polecam Ci również zapisanie się na zajęcia pozalekcyjne typu SKS (piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna). Systematyczność takich treningów pozwoli Ci na utrzymanie masy ciała "w ryzach". Możesz również wykonywać typowe "brzuszki", czy inne ćwiczenia: (pod okiem rodziców). Pozdrawiam
Ścieżka miłości - Opis i dane produktu. Książka odsłania przed czytelnikiem tajniki rozwoju osobistego i świadomego podejścia do budowania związków. Autor w przystępny sposób pokazuje, jak odrzucać maski i uzdrawiać własne emocje, nauczyć się prawdziwie przebaczać oraz akceptować siebie i innych. Don Miguel Ruiz udowadnia Witam, jakie insekty mogą robić brązowe plamki na brzuszku u pieska? (takie brązowe kropki) przypuszczam, że są to odchody. Prawdopodobnie są to pchły. Jeśli tak proszę je zlikwidować poprzez: - wykapanie psa i użycie szamponu przeciw pchłom likwidującego pasożyty i zabezpieczającego przed ponowną inwazją - zabezpieczeniu psa preparatem przeciwpchelnym (krople, obroże) - likwidację pasożytów w otoczeniu. Jest to najważniejszy etap w walce z pchłami, ponieważ 95 % populacji bytuje właśnie w otoczeniu zwierząt. Dlatego należy regularnie spryskiwać dywany, tapicerkę oraz legowisko zwierząt środkami biobójczymi likwidującymi wszystkie formy rozwojowe pcheł. Jeśli jednak zwierzę po pozbyciu się pasożytów nadal wykazywało zmiany skórne, drapało się itp. - proszę udać się do lekarza weterynarii (możliwa inna przyczyna).
– Tutaj – pokazał Sean, ale sama to zobaczyła. Zwłoki leżały na brzuchu, jeden pantofel na wysokim obcasie niemal zsunął się z nogi. Twarz, pokryta siniakami, była zwrócona w jej stronę, oczy zamglone, nic już nie widziały w jasnozielonkawym świetle dnia. Dzieciak miał rację, pomyślała. Była całkiem nieżywa. – Nie.

Miłość, która staje się głęboką więzią na życie, porzuca codziennie okopy własnych wyroków nad drugim i szuka zrozumienia tego, kim jest, czego potrzebuje, czego nie potrafi i jakie bogactwo wnosi do mojego życia.„Nic już do niego nie czuję” – mawiają czasem ludzie po kilku latach po ślubie. Niektórzy doświadczają małżeństwa jako końca miłości. Z perspektywy prawie 17-letniego stażu myślę, że tak naprawdę coś się nie tyle kończy, co przeobraża i odradza ku czemuś nowemu. Jest to proces, wiąże się z także z trudnymi momentami i wielkimi odkryciami, potrzeba w nim wsparcia otoczenia – innych małżeństw, mądrych przewodników. Zakochanie okazuje się niewystarczające jako paliwo dla rakiety, która ma poszybować daleko i w nowe światy, choć bez zakochania niemożliwy byłby jej zakochania to fascynujący dar, jak i pewne utrudnienie. Z jednej strony – motyle w brzuchu i oczarowanie, że drugi człowiek może być tak wspaniały i tak podobny do ciebie. Ty zaś dostajesz codziennie dowody na to, że jesteś dla kogoś najcudowniejszą osobą na świecie. Prawdą jest jednak także to, że ten stan mija. Średnio po 2-3 latach. Co nie znaczy, że mija miłość. Nawet zresztą i nie jest prawdą, że mija oczarowanie. Pewne czary odchodzą, a inne chciałabym pisać, że albo masz motyle w brzuchu, albo kogoś naprawdę kochasz. Bez tych motyli nie powstałby związek, bo ono pozwala pokonać naturalny dystans wobec drugiego człowieka. Przecież po to, by pokazać drugiemu kawałek siebie, potrzebuję czuć, że jesteśmy blisko. Mogę się związać tylko z kimś, kto mnie fascynuje i sprawa, że zakochanie także zafałszowuje rzeczywistość. Jak pisał Karol Wojtyła w „Miłości i odpowiedzialności” – sprawia ono, że widzimy jedynie zalety, mocno je wyolbrzymiając. Pewne cechy i umiejętności tworzymy nawet w drugim mocą własnych marzeń i fantazji, mimo że nie znajdują one pokrycia w rzeczywistości. Poetą staje się ktoś, kto ułożył dwie linijki rymowanki, przyszłą boginią domowego ogniska – dziewczyna, która ugotowała makaron z sosem pomidorowym. Jednocześnie w cieniu pozostają wady albo na lataDopiero więź budowana na długi dystans odsłania nas wobec siebie naprawdę – z całym poranieniem, ułomnością, obciążeniami. Z tym, z czym sobie nie radzimy. W relacji bliskości i zależności dochodzą do głosu najgłębiej zapisane w nas wzorce relacji, zranienia, traumy, deficyty. Dlatego wobec bliskich zachowujemy się inaczej niż wobec znajomych. I mamy wielkie oczekiwania – na miarę doświadczonych braków: troski, uwagi, dostępności. Wszystko to dokonuje się w rytmie dużych, wpisanych w życie i codzienność wyzwań: narodzin dzieci, chorób, być może trudnych relacji z teściami, problemów w pracy, kłopotów się, że to sprawdzian dla miłości. Ja chyba jednak nie chciałabym tego tak nazywać. To dopiero jest szansa, by uwolnić miłość od idealizacji i by mogła ona zdobywać w nas kolejne kawałki serca. Bardzo potrzebne jest otrzeźwienie z zakochania, które pozwala zobaczyć, że drugi człowiek nie musi, a często po prostu nie umie spełnić moich marzeń i oczekiwań. Potrzebne jest stanięcie na gruncie, na którym jako odrębne osoby pytamy siebie nawzajem: czy możesz mnie przyjąć? Czy możesz przyjąć mnie takiego połamanego, taką połamaną? Czy znajdziesz w sobie wolę, by się mnie uczyć, gdy ja będę uczyć się ciebie? Czy dasz mi czas, którego potrzebuję na zrozumienie samej/samego siebie i dojście do ładu z własną historią?Dojrzała bliskośćDojrzała bliskość potrzebuje odległości – popatrzenia na drugiego z perspektywy bardziej obiektywnej niż własne wyobrażenia i projekcje. Ta bliskość staje się możliwa dzięki spojrzeniu pełnemu szacunku. Dzięki empatycznemu przyjęciu historii drugiego człowieka, po kawałku odsłanianej, bo przecież te kruche i trudne jej części potrzebują wielkiego zaufania. Nadziei, że nie zostanie się ocenionym czy porzuconym z etykietą „wybrakowany”.Miłość, która staje się głęboką więzią na życie, porzuca codziennie okopy własnych wyroków nad drugim i szuka zrozumienia tego, kim jest, czego potrzebuje, czego nie potrafi i jakie bogactwo wnosi do mojego życia. Dopiero taka miłość usuwa lęk przed bliskością i byciem od kogoś zależnym. I pozwala próbować pokonywać odległość do siebie nawzajem ciągle na także:Wesprzyj AleteięCzytaj także:Chemia w związku. Faktycznie musi być?Czytaj także:Bliźniaczki Laskowskie. Piękne i zakochane w Jezusie blogerki modowe [wywiad]

ŚCIEŻKA MIŁOŚCI, RUIZ MIGUEL • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13160840312
Reads 252,251Votes 28,523Parts 119Complete, First published Mar 08, 2020⌊zakończone⌉ Jeongguk to na pierwszy rzut oka zwyczajny osiemnastolatek, lecz od typowego rówieśnika odróżniają go dwie z pozoru mało istotne cechy - chłopak od urodzenia jest niesłyszący i z całego serca nienawidzi jednego z najpopularniejszych zespołów koreańskiej muzyki pop. To połączenie może wydawać się wręcz niemożliwe, ale codzienność Jeona wypełniają regularne kłótnie z przyjaciółką o to, że Baekhyun jest przystojniejszy od Taehyunga czy Jimina, a wieczory spędza na prowadzeniu swojego ukochanego profilu, poświęconego szerzeniu nienawiści wobec nielubianej grupy BTS. Pewnego dnia nastolatek dzięki aktywności w internecie poznaje swoją bratnią duszę - miłego chłopaka w tym samym wieku, z którym dogaduje się wręcz idealnie i który przede wszystkim również pała niechęcią wobec bangtanów. Czyli historia o internetowej znajomości, kłamstwach i młodym idolu, który pewnego dnia decyduje się na stworzenie fałszywego konta na jednym z portali, by zmierzyć się ze swoim największym hejterem. au/bts exists/comedy-drama/angst/chat/top jjk/bottom kth/18+/disability/age gap Początek: Koniec: Ilość słów: 161 255 W tym: ~ chat 101 143 słów (62,7% - 92 rozdziały) ~ opisówki 55 633 słów (34,5% - 13 rozdziałów) ~ instagram 4 479 słów (2,8% - 14 rozdziałów)All Rights ReservedTable of contentsLast updated Dec 13, 2020
.
  • ne8w819xo3.pages.dev/935
  • ne8w819xo3.pages.dev/410
  • ne8w819xo3.pages.dev/112
  • ne8w819xo3.pages.dev/562
  • ne8w819xo3.pages.dev/400
  • ne8w819xo3.pages.dev/619
  • ne8w819xo3.pages.dev/621
  • ne8w819xo3.pages.dev/868
  • ne8w819xo3.pages.dev/657
  • ne8w819xo3.pages.dev/191
  • ne8w819xo3.pages.dev/363
  • ne8w819xo3.pages.dev/818
  • ne8w819xo3.pages.dev/31
  • ne8w819xo3.pages.dev/708
  • ne8w819xo3.pages.dev/306
  • ścieżka miłości na brzuchu u chłopaka