Alex miał 18 lat i przeszedł załamanie nerwowe w wieku lat 14. Miał halucynacje, kilka prób popełnienia samobójstwa oraz przeszedł wielokrotnie niebezpieczną i głęboką depresję. W szpitalu psychiatrycznym był leczony lekami i nic nie pomagało. „Rodzice zrobili wszystko i nie wiedzieli co dalej” – powiedział dr Somé.
Z ustawy wynika, że o zastosowaniu przymusu bezpośredniego decyduje lekarz, który określa rodzaj zastosowanego środka oraz osobiście nadzoruje jego wykonanie. W szpitalach psychiatrycznych, jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej oraz w trakcie badania czy przyjęcia do szpitala jeżeli nie jest możliwe uzyskanie natychmiastowej decyzji lekarza, o zastosowaniu przymusu bezpośredniego decyduje i nadzoruje osobiście jego wykonanie pielęgniarka, która jest obowiązana niezwłocznie zawiadomić o tym lekarza. Każdy przypadek zastosowania przymusu bezpośredniego i uprzedzenia o możliwości jego zastosowania odnotowuje się w dokumentacji medycznej. Przytrzymanie, podanie leku lub unieruchomienie W nowelizacji dodano przepis, który mówi, że w przypadku, w którym osoba z zaburzeniami psychicznymi, z uwagi na jej stan, jest niezdolna do zrozumienia przekazywanych jej informacji, w dokumentacji medycznej odnotowuje się przyczynę odstąpienia od uprzedzenia tej osoby o możliwości zastosowania przymusu bezpośredniego. Zastosowanie przymusu bezpośredniego wobec osób, które dopuszczają się zamachu przeciwko życiu lub zdrowiu własnemu lub innych osób lub przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu, albo w sposób gwałtowny niszczą lub uszkadzają przedmioty znajdujące się w ich otoczeniu polega na przytrzymaniu, przymusowym podaniu leków, unieruchomieniu lub izolacji. W takich sytuacjach zastosowanie przymusu bezpośredniego polegającego na przytrzymaniu, przymusowym podaniu leku lub unieruchomieniu może dokonać kierujący akcją prowadzenia medycznych czynności ratunkowych, który jest zobowiązany niezwłocznie zawiadomić o tym dyspozytora medycznego Natomiast zastosowanie przymusu bezpośredniego wobec osób, które poważnie zakłócają lub uniemożliwiają funkcjonowanie podmiotu leczniczego udzielającego świadczenia zdrowotnego w zakresie psychiatrycznej opieki zdrowotnej lub jednostki organizacyjnej pomocy społecznej polega na przytrzymaniu lub przymusowym podaniu leku. Zastosowanie przymusu bezpośredniego może nastąpić z użyciem więcej niż jednego środka spośród wymienionych wyżej. Osobie z zaburzeniami psychicznymi, wobec której jest stosowany przymus bezpośredni w formie unieruchomienia lub izolacji, należy odebrać przedmioty, które mogą być niebezpieczne dla życia lub zdrowia tej osoby albo innych osób, w szczególności: przedmioty ostre, okulary, protezy zębowe, pas, szelki, sznurowadła i źródła ognia. Natalia Karczewska-Kamińska Sprawdź POLECAMY Kontrola unieruchomionych co 15 minut Stan fizyczny osoby z zaburzeniami psychicznymi unieruchomionej lub izolowanej kontroluje pielęgniarka nie rzadziej niż co 15 minut, również w czasie snu tej osoby. Ustawa mówi także, że przymus bezpośredni może trwać tylko do czasu ustania przyczyn jego zastosowania. Zastosowanie przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji lekarz zleca na czas nie dłuższy niż 4 godziny. Jeżeli nie jest możliwe uzyskanie natychmiastowej decyzji lekarza, o zastosowaniu przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji decyduje i nadzoruje osobiście jego wykonanie pielęgniarka, zawiadamiając o tym niezwłocznie lekarza. W przypadku gdy ustanie przyczyna zastosowania przymusu bezpośredniego i nadal nie jest możliwe uzyskanie decyzji lekarza, decyzję o zaprzestaniu stosowania przymusu bezpośredniego podejmuje pielęgniarka. Lekarz, po uzyskaniu zawiadomienia od pielęgniarki, przeprowadza badanie osoby z zaburzeniami psychicznymi oraz zatwierdza zastosowanie przymusu bezpośredniego zleconego przez pielęgniarkę albo nakazuje zaprzestanie jego stosowania. Przedłużenie stosowania przymusu po zbadaniu przez psychiatrę Z przepisów nowelizacji wynika, że lekarz może przedłużyć stosowanie przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji na następne dwa okresy, z których każdy nie może trwać dłużej niż 6 godzin. Po dwukrotnym przedłużeniu przez lekarza stosowania przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji dalsze przedłużenie jego stosowania na kolejne okresy, z których każdy nie może być dłuższy niż 6 godzin, jest dopuszczalne wyłącznie po każdorazowym osobistym badaniu osoby z zaburzeniami psychicznymi przez lekarza psychiatrę. Przedłużenie stosowania przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji na każdy z kolejnych okresów, wymaga uzyskania opinii innego lekarza będącego lekarzem psychiatrą. Natomiast po upływie 24 godzin stosowania przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji lekarz powiadamia o jego stosowaniu ordynatora (lekarza kierującego oddziałem albo jednostką lub komórką organizacyjną, w której zastosowano przymus bezpośredni). W jednostce organizacyjnej pomocy społecznej, w przypadku braku możliwości uzyskania zlecenia lekarza, pielęgniarka może przedłużyć stosowanie przymusu bezpośredniego w formie unieruchomienia lub izolacji na okres nie dłuższy niż 4 godziny. W takiej jednostce czas stosowania przymusu w formie unieruchomienia lub izolacji nie może przekroczyć 8 godzin. Dalsze przedłużenie stosowania przymusu bezpośredniego w tych formach jest dopuszczalne jedynie w warunkach szpitalnych. Natalia Karczewska-Kamińska Sprawdź POLECAMY Izolacja w odpowiednich pomieszczeniach Przymus bezpośredni w formie izolacji jest stosowany w pomieszczeniu urządzonym w sposób zabezpieczający przed uszkodzeniem ciała osoby z zaburzeniami psychicznymi i odpowiadającym wymogom, jakie powinny spełniać pokoje łóżkowe w szpitalu psychiatrycznym lub w innym zakładzie leczniczym albo pokoje mieszkalne w jednostce organizacyjnej pomocy społecznej. Pomieszczenie przeznaczone do izolacji wyposaża się w instalację monitoringu umożliwiającą stały nadzór nad osobą z zaburzeniami psychicznymi, która w nim przebywa, oraz kontrolę wykonania czynności związanych z tym rodzajem środka przymusu bezpośredniego. Obraz z monitoringu pomieszczeń lub ich części przeznaczonych do celów sanitarnohigienicznych jest przekazywany w sposób uniemożliwiający ukazywanie intymnych części ciała ludzkiego oraz intymnych czynności fizjologicznych. Z przepisów wynika także, że monitorowanie i utrwalanie zapisu dźwięku nie może obejmować informacji objętych tajemnicą spowiedzi lub tajemnicą prawnie chronioną. Zapis z monitoringu przechowuje się przez okres co najmniej 12 miesięcy od dnia jego zarejestrowania, nie dłużej jednak niż przez 13 miesięcy od dnia jego zarejestrowania, o ile nie zostanie on zabezpieczony jako dowód w sprawie w przypadku toczącego się postępowania. Po upływie terminu przechowywania zapis usuwa się w sposób uniemożliwiający jego odzyskanie. Przyjęcie do DPS wymaga orzeczenia sądu Ustawa mówi o tym, że osoba, która wskutek choroby psychicznej lub upośledzenia umysłowego nie jest zdolna do zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych i nie ma możliwości korzystania z opieki innych osób oraz potrzebuje stałej opieki i pielęgnacji, lecz nie wymaga leczenia szpitalnego, może być za jej zgodą lub zgodą jej przedstawiciela ustawowego przyjęta do domu pomocy społecznej. Jednak przyjęcie takiej osoby do domu pomocy społecznej bez jej zgody a za zgodą jej przedstawiciela ustawowego wymaga orzeczenia sądu opiekuńczego. Przyjęcie do domu pomocy społecznej osoby małoletniej lub ubezwłasnowolnionej całkowicie następuje za pisemną zgodą jej przedstawiciela ustawowego. Również przedstawiciel ustawowy wyraża zgodę po uzyskaniu zezwolenia sądu opiekuńczego. Jeżeli przyjęcie do domu pomocy społecznej dotyczy osoby małoletniej powyżej 16 roku życia lub osoby pełnoletniej całkowicie ubezwłasnowolnionej, zdolnej do wyrażenia zgody, jest wymagane również uzyskanie zgody tej osoby na przyjęcie. W przypadku sprzecznych oświadczeń w sprawie przyjęcia do domu pomocy społecznej tej osoby i jej przedstawiciela ustawowego, przyjęcie do domu pomocy społecznej wymaga orzeczenia sądu opiekuńczego. W DPS badania kontrolne co 6 miesięcy Osoba taka podlega okresowym badaniom stanu zdrowia psychicznego w zakresie uzasadniającym jej pobyt w domu pomocy społecznej. Badania przeprowadza się co najmniej raz na 6 miesięcy. Osoba przyjęta do domu pomocy społecznej, w tym również osoba ubezwłasnowolniona, jej przedstawiciel ustawowy, małżonek, krewni w linii prostej, rodzeństwo oraz osoba sprawująca nad nią faktyczną opiekę, mogą występować do sądu opiekuńczego z wnioskiem o zmianę orzeczenia o przyjęciu do domu pomocy społecznej. Z wnioskiem takim może także wystąpić kierownik domu pomocy społecznej, jeżeli uzna, że zmieniły się okoliczności uzasadniające orzeczenie o przyjęciu danej osoby do DPS-u. W przypadku gdy osoba nie wyraża zgody na dalsze przebywanie w domu pomocy społecznej i nie została do niego przyjęta na podstawie orzeczenia sądu opiekuńczego, osoba ta, jej przedstawiciel ustawowy, małżonek, krewni w linii prostej, rodzeństwo, osoba sprawująca nad nią faktyczną opiekę lub kierownik domu pomocy społecznej mogą wystąpić do sądu opiekuńczego z wnioskiem o zniesienie obowiązku przebywania w DPS. Nowelizacja rozszerzyła także zapisy dotyczące kontroli nad szpitalami psychiatrycznymi i domami pomocy społecznej, w którym przebywają osoby z zaburzeniami psychicznymi. Ustawa z 24 listopada 2017 roku o zmianie ustawy o ochronie zdrowia psychicznego oraz niektórych innych ustaw została opublikowana w Dzienniku Ustaw 27 grudnia 2017 roku pod poz. 2439.
pasy bezpieczeństwa w szpitalu psychiatrycznym
Po raz pierwszy użyto je w samolotach w latach 20. XX wieku. Do ich tworzenia używa się specjalnej tkaniny z uchwytem, który wpina się w klamrę mocującą. W samolotach wykorzystuje się modele biodrowe. W pojazdach zaczęto instalować pasy bezpieczeństwa w latach 50. jednak bez większego powodzenia. Ludzie nie chcieli ich używać. „Lot nad kukułczym gniazdem” nakręcono 40 lat temu. Ale dziś nie jesteśmy już świrami, których trzeba odizolować i karać za objawy. Tekst ukazał się w POLITYCE w styczniu 2015 r. Chciałabym więc napisać, że lekarze traktują nas z szacunkiem. Że warunki w szpitalach nie urągają naszej godności. Że wystarczy parę tygodni w szpitalu, aby dobrano odpowiednie leczenie. Tak chciałabym napisać. Mam 21 lat. Studiuję, gram w szachy, pracuję w hotelu. W wolnym czasie czytam, zwiedzam świat i szpitale psychiatryczne. Bo boją się, że sobie coś zrobię. Od różnych lekarzy dostaję różne diagnozy, ale leczą mnie na chorobę afektywną dwubiegunową. To podobno jakaś epidemia, choć sama uważam, że cierpię tylko na weltschmerz. Pogotowie dla normalnych – 112? Córka podcięła sobie żyły, boję się, że to tętnica.– Proszę się tym zająć na własną rękę. Zgodnie z prawem samo zgłoszenie myśli samobójczych zobowiązuje pogotowie ratunkowe do zabrania pacjenta do szpitala. W praktyce jednak okazuje się, że nawet poważna próba odebrania sobie życia może nie być wystarczającym powodem do przyjazdu karetki. Parę miesięcy temu moja przyjaciółka próbowała się zabić. Kiedy przestała odbierać telefony, zadzwoniłam na pogotowie; anonimowy pan w słuchawce – przed decyzją o wysłaniu pomocy – wyraził głęboką dezaprobatę, że sama nie pojadę sprawdzić, co się tam dzieje (ze Szczyrku do Elbląga), wypytał mnie o historię znajomości z Kasią oraz o to, czym się w życiu zajmuję. Po godzinie otrzymałam telefon: „Sprawdziliśmy, z koleżanką wszystko w porządku”. Kasia była parokrotnie hospitalizowana psychiatrycznie. Nie trzeba być lekarzem, żeby zobaczyć, że choruje na anoreksję. Próby samobójcze, przemoc w rodzinie, samookaleczenia – to wszystko powinno znajdować się w bazie danych o pacjencie, o ile taka istnieje i kogokolwiek interesuje. Następnego dnia Kasia zadzwoniła, aby podziękować mi, że wezwałam pogotowie. Do rana wymiotowała lekami psychotropowymi, których kilka paczek połknęła przed przyjazdem karetki. Wszystko było w porządku. Albo tak. Sama trafiam do szpitala na szycie ran. Kiedy już ląduję na stole chirurgicznym, słyszę od lekarza: „Co tak płytko? Mocniej nie umie się pani pociąć?”. Kiedy mówię, że nie chcę znieczulenia, pielęgniarka idzie po swoje koleżanki: „Chodźcie zobaczyć, prawdziwa masochistka!”. Następnym razem moje rany będą o wiele głębsze. Taka specyfika zaburzeń borderline. Głodni terapii Piątek, godzina 18. Czekamy na kolację. W pokojach, w stołówce, w sali do ping-ponga. Nikomu się nie spieszy, w piątki catering spóźnia się średnio o godzinę, stawiamy zakłady, czy zimne jedzenie będzie dało się przełknąć. Z reguły się nie da. Mam dietę wegetariańską, z czego cieszę się raz w tygodniu: kiedy pozostali dostają gulasz z serc; nawet jeśli po jajku na śniadanie na obiad dostanę jajka na twardo z ziemniakami. przyjeżdża kolacja, ustawiamy się w kolejce, nalewamy zimnej herbaty. „Z bromem” – żartujemy. – „A do posiłków dodają Prozac, żebyśmy nie narzekali”. Dostaję szare kulki, kiedy pytam panią kuchenkową, co to jest, ze smutnym uśmiechem odpowiada: „Podobno pyzy, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia”. Nie ma się co dziwić, budżet dzienny wynosi 4,75 zł na pacjenta. A jednak choć takie warzywa, jak fasola, brokuły, soja, dynia czy seler, spokojnie zmieściłyby się w tej kwocie, przez półtora miesiąca nie widziałam żadnego z nich. Kilka dni później o 6 rano obudzą mnie na ważenie. W ciągu dwóch tygodni schudłam parę kilo, co przy mojej wadze nie jest wskazane. „Pani Alicjo, nie musi pani więcej chudnąć; od dawna się odchudzamy?”; „Pani je cokolwiek czy nic nie je? Proszę się przyznać” – słyszę od pielęgniarek patrzących na mnie z dezaprobatą. Kiedy pójdę do prowadzącego terapeuty lub na spotkanie społeczności, usłyszę, że fakt, iż nie smakuje nam jedzenie, jest tak naprawdę komunikatem pochodzącym z naszej podświadomości: czegoś brakuje nam w terapii. Gdy sanepid śpi Nie da się dokręcić kranu w damskiej łazience. Nie mogę spać w nocy, bo jestem wyczulona na dźwięki, lata z atakami paniki zrobiły swoje – rytmiczne kapanie jest jak krople spadające na głowę w chińskich torturach. Hydraulik nie przyjdzie, bo kto ma za niego zapłacić? Któregoś dnia przeciekł sufit w stołówce, panie sprzątające godzinę zmywały podłogę szmatami, starając się nie oberwać odklejającym się tynkiem. Tak jest w ośrodku terapeutycznym, i to i tak jest luksus. Papieru toaletowego wystarcza do plastikowa zasłonka ciągle spada z prysznica, ale drzwi do toalety można zamknąć. Odwiedzam przyjaciółkę na oddziale w Instytucie Psychiatrii i Neurologii, prestiżowym ośrodku w Warszawie. Przed wejściem do łazienki, a właściwie już metr od niej, muszę wziąć bardzo głęboki oddech, bo smród ekskrementów jest nie do wytrzymania. Groźba pielęgniarza: „Zamknij się, bo ci mordę gównem wysmaruję”, byłaby łatwa do spełnienia, czasem można zdrapać je ze ścian. Staram się nie widzieć załatwiających się starszych pań, co nie jest łatwe, bo drzwi do kabin nie mają klamek i jeśli nie trzymać ich ręką – a trzeba się nieźle nagimnastykować – uchylają się same. Parę lat temu, kiedy byłam na tym samym oddziale, starsze panie były najmniejszym problemem; wieczorem można było natknąć się również na pacjentów pijących tam wódkę i uprawiających seks. Inwestować w młodych Jeżeli o jakichkolwiek oddziałach można powiedzieć, że pacjenci znajdują się pod dobrą opieką, są to oddziały młodzieżowe. Codziennie odbywają się tam terapie, o każdej porze można porozmawiać z pielęgniarkami, które czuwają także na nocnej zmianie. Rzadko zdarza się, żeby zabrakło leków, w razie potrzeby psychiatra przyjeżdża niemal natychmiast. Trudno pozbyć się wrażenia, że filozofia, która za tym stoi, zamyka się w idei: „ratujmy tych, z których jeszcze będą ludzie”. Zwłaszcza że z reguły osoby, które trafiają na oddział młodzieżowy, nie są zbyt ciężkimi przypadkami. Takiej opieki nie ma w placówkach dla dorosłych, gdzie w rzeczywistości jest ona o wiele bardziej potrzebna. Oddział Zaburzeń Afektywnych w IPiN bardziej przypomina hospicjum niż oddział leczniczy. Pacjenci całymi dniami nie wstają z łóżek, jedyna terapia w tygodniu to ćwiczenia fizyczne, w których uczestniczy kilka osób. Poranne leki, śniadanie, obiad, popołudniowe leki, kolacja, wieczorne leki. Raz na jakiś czas pojawia się lekarz, żeby przeprowadzić rutynową kontrolę. Resztę czasu trzeba zagospodarować sobie samemu. A jak mają to zrobić osoby w depresji? Na oddziałach mieszanych, na które zazwyczaj trafiają ludzie z silnymi psychozami, agresywni czy zupełnie odcięci od rzeczywistości, personel zdaje się nie istnieć. Kradzieże, alkohol, narkotyki, seks, przemoc fizyczna z reguły nie spotykają się z żadną reakcją, a jeśli już jakaś nastąpi, jest nią zastrzyk uspokajający, pasy lub izolatka. Na oczach mojego znajomego pacjent powiesił się w łazience, moja przyjaciółka obserwowała w nocy, jak wynoszą ciało jej współlokatorki. Takie zdarzenia mogłyby wywołać wstrząs nawet u zdrowego człowieka, co dopiero u osoby z zaburzeniami psychicznymi. Oddziały tego typu nie tylko nie leczą, często mogą pogorszyć stan pacjenta. I chociaż żyjemy w XXI w., nie sposób udawać, że są czymś innym niż miejscem, często przymusowej, izolacji chorych od społeczeństwa. Matrix Choroba psychiczna, na którą cierpisz, zależy od miasta, w którym mieszkasz. Dokładniej – od mody, która akurat panuje wśród psychiatrów. Marian trafił do szpitala w wieku 18 lat. Diagnoza: zaburzenia schizotypowe. Uzasadnienie: na oddziale zadaje się głównie ze schizofrenikami. Od zaburzeń schizotypowych do schizofrenii jest już bardzo blisko, zwykle wystarczy drugie trafienie do szpitala, żeby „choroba się rozwinęła”. Brak objawów u pacjenta nie jest przeszkodą, można stwierdzić schizofrenię niezróżnicowaną – niepasującą do żadnego konkretnego typu, będącą mieszanką różnych zaburzeń, co więcej – często niepodatną na leczenie. Kiedy diagnoza wydaje się coraz bardziej nietrafiona, pacjentowi można zacząć wmawiać objawy: na podstawie diagnozy. Marian usłyszał od swojej psychiatry, że ma halucynacje, ponieważ ma schizofrenię, a skoro twierdzi, że halucynacji nie ma, to znaczy, że halucynuje, nie wiedząc o tym. Matrix. Przez cztery lata dostawał silne leki antypsychotyczne, po których objawy depresyjne tylko się nasilały. Trzy razy podejmował próby studiowania, ale brak możliwości skupienia i problemy z pamięcią nie pozwalały mu się uczyć, a lęki – pojawić się na egzaminach. Większość czasu spędzał w domu, grając w gry komputerowe, wstanie z łóżka zajmowało mu parę godzin, tak samo jak zaśnięcie. Żeby się nie bać, zaczął pić, po pewnym czasie uzależnił się od alkoholu i narkotyków. Próby leczenia się u innych psychiatrów zawsze kończyły się tym samym. Raz postawiona diagnoza jest jak piętno, którego nie sposób zmyć. Kto podważy kompetencje lekarza na podstawie słów pacjenta? Tylko naprawdę dobry lekarz, a takich jest, niestety, mało. Kiedy Marian zamieszkał ze mną w Warszawie, namówiłam go na wizytę u psychiatry, u którego sama leczę się od paru lat. Po raz pierwszy dostał receptę na leki antydepresyjne, które teraz zażywa od kilku miesięcy. Studiuje, nie ćpa i nie pije, a wieczorami zasypia szybciej ode mnie. Choroba, na którą nigdy nie chorował, zabrała mu cztery lata życia. Diagnoza nie tylko wywołuje objawy, może je również niwelować. Kiedy Anna poszła do pielęgniarek, mówiąc, że nie może już wytrzymać męczących ją głosów, usłyszała: „Pani nie ma schizofrenii, więc nie może mieć pani omamów”. Parę dni później skończyła przywiązana pasami do łóżka, bo nikt nie mógł jej powstrzymać od uderzania głową w ścianę. Przychodzę do Instytutu na spotkanie – coś pomiędzy terapią grupową a wspólnym zastanawianiem się, co zrobić z Anną, której leczenie nie przynosi efektów. Poza nią, mną i jej rodzicami w rozmowie bierze udział dwóch lekarzy, trzy panie psycholog (w tym dwie na stażu) i pielęgniarki. Pierwsze pół godziny przebiega bez zakłóceń – do momentu, w którym Anna dostaje ataku paniki z halucynacjami: krzyczy, że widzi czerń, nie ma pojęcia, gdzie się znajduje, jest przekonana, że umiera. Potem już tylko krzyczy. Rodzice siedzą wbici w fotel, a lekarka, patrząc na stażystki, pyta: „jak panie interpretują to, co się tutaj dzieje?”. Nie mam dyplomu, nie studiuję psychiatrii, ale posiadam pewną podstawową wiedzę, nie tylko teoretyczną, ale również z autopsji. Proponuję, żeby wyprowadzić Annę z sali, ponieważ jednym z podstawowych sposobów, które pozwalają zmniejszyć atak paniki, jest, jak w przypadku astmy, zmiana miejsca. Lekarka przypomina sobie o mojej obecności. „A pani co powiedziałaby o zaistniałej sytuacji?”. Wstaję i wychodzę na korytarz. Po paru minutach znajduję innego lekarza i mówię mu, co się dzieje. Idzie ze mną, zabiera Annę z sali, prowadzi ją do gabinetu, podaje leki. Wychodzę ze szpitala i pod bramą wypalam trzy papierosy pod rząd. Nie mogę uwierzyć w to, co przed chwilą widziałam. Jaką granicę trzeba przekroczyć, żeby, będąc lekarzem, patrzeć na cierpiącego człowieka bez mrugnięcia okiem, bez jakiejkolwiek próby pomocy? Pociągnąć za sznurki Wojtek zostaje przewieziony do szpitala tworkowskiego z Ośrodka Terapeutycznego Komorów. Sanitariusze umieszczają go w jednoosobowej przeszklonej sali. Dostaje zakaz opuszczania łóżka. O zapaleniu papierosa nie ma mowy, żeby pójść do toalety, musi zawołać pielęgniarki, krzycząc na cały korytarz o swoich potrzebach fizjologicznych. A im wcale się nie spieszy: – Jestem zajęta.– Mam sikać na podłogę?!– Spróbuj, to wylądujesz w pasach. Jedzenie przynoszą mu do łóżka, bez sztućców. Musi czekać, aż wystygnie, a potem je ziemniaki i bigos palcami. Nie ma gdzie umyć rąk. Przez tydzień nie dostaje możliwości skorzystania z prysznica. Jest w pełni świadomy, nie wykazuje tendencji autodestrukcyjnych, nie jest agresywny. Nie może jednak wyjść ze szpitala na własne żądanie, ma całkowity zakaz odwiedzin. Wreszcie udaje mu się skontaktować ze znajomymi, którzy mają kontakt z ordynatorem szpitala. Z dnia na dzień sytuacja zmienia się diametralnie. Wojtek zostaje przeniesiony do zwykłej sali, je posiłki w stołówce, może palić i korzystać z łazienki. Lekarze i pielęgniarki traktują go normalnie. Po paru dniach zostaje wypisany z oddziału. W stanie stabilnym Po zatruciu lekami w szpitalu ogólnym przeprowadzają mi testy wątrobowe. Czekam na korytarzu na wyniki, starając się nie zasnąć. Moje struny głosowe nie działają, kiedy w końcu udaje mi się wyharczeć prośbę o wodę, przechodzący pielęgniarz śmieje się: patrzcie, jaka pijana! Wyniki badania krwi w normie. Zostaję przewieziona do szpitala psychiatrycznego z notatką na wypisie: „pacjentka zorientowana w miejscu i czasie”. Jestem pewna, że znajduję się w Warszawie, a moja matka właśnie pojechała po przyjaciółkę na Dworzec Centralny. Dopiero następnego dnia dotrze do mnie, że cały czas byłam w Toruniu. „Wypisany w stanie stabilnym” to fraza, która obowiązkowo pojawia się na każdym wypisie ze szpitala psychiatrycznego. W stanie stabilnym są osoby tydzień po próbie samobójczej, anorektyczki i bulimiczki wyrzucone za objawy, osoby w głębokiej depresji. Osoby, które albo sprawiają wrażenie czujących się dobrze, albo takie, które nie rokują poprawy. Zostałam karnie „wypisana w stanie stabilnym” z oddziału F1 Instytutu Psychiatrii i Neurologii po tym, jak pijąc wódkę z maślanką podaną przez kraty w oknie, próbowałam się pociąć. Wcześniej na oddziale piłam wielokrotnie, ale pielęgniarze przymykali oko, nie wchodzili do palarni, zamykali za nami drzwi. Dopiero kiedy afera robi się głośna, szczerze zdziwiony personel reaguje. Po wypisie spędziłam trzy tygodnie z kolegą poznanym w szpitalu, alkoholikiem, który na oddziale napił się pierwszy raz po trzech latach abstynencji. Prawie nie wychodziliśmy z mieszkania, podłoga kleiła się od rozlanego alkoholu. „Idyllę” przerwały ataki padaczki i delirium Adama. W stanie zagrożenia życia on trafił na prywatny detoks, ja niedługo potem znów wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym. „W stanie stabilnym” została również wypisana moja koleżanka z ośrodka w Komorowie. Podczas pobytu na oddziale dokonała głębokich samookaleczeń, zarówno cięć, jak i przypaleń. Długie rękawy wystarczyły, żeby ukrywać to przez dwa tygodnie. Tydzień po wypisie Ola trafiła do szpitala w Tworkach na ponad dwa miesiące. Freud wiecznie żywy Kiedy mówię mojemu psychiatrze, że na kognitywistyce robię kurs analizy danych z funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, cieszy się: „Mamy taki sprzęt w instytucie”, a potem żartuje: „Ale nikt nie umie z niego korzystać”. Może to żart tylko w połowie. Badania elektroencefalografem, sprawdzające aktywność bioelektryczną mózgu, są w szpitalach przeprowadzane wyjątkowo szybko i bez zbędnego przygotowania. Przez dziesięć minut pacjent leży na płasko z zamkniętymi oczami, a pielęgniarka co jakiś czas uderza w łóżko koło jego uszu, żeby nie zasnął. Tymczasem pełne badanie EEG powinno trwać co najmniej godzinę, sprawdzać reakcje pacjenta na zróżnicowane bodźce, mierzyć aktywność jego mózgu również w czasie drzemki. Przez minimum osiem godzin przed badaniem nie wolno pić napojów o wysokiej zawartości kofeiny, badanie nie powinno być przeprowadzane na czczo ani po znacznym wysiłku fizycznym. W rzeczywistości nikt nawet nie pyta, czy wymogi zostały spełnione. Bo pośpiech, bo koszty. Także terapie, jeśli w ogóle mają miejsce, nie są na poziomie, jakiego można wymagać od współczesnej medycyny. Kiedy w ośrodku terapeutycznym w Komorowie po raz dziesiąty w ciągu godziny słyszę słowo „podświadomość”, chce mi się płakać. Terapeutka i inni pacjenci potrafią stworzyć teorię na mój temat na podstawie rysunku – niezależnie od intencji, z jaką go tworzyłam, widać na nim marzenia o rodzinie i dzieciach. Czarne kredki świadczą o smutku, a ciepłe kolory o radości. Głównym tropem dla mojego terapeuty indywidualnego są rzeczy, którym zaprzeczam, zwłaszcza jeśli zaprzeczam zdecydowanie. Nie ma sensu powoływać się na logiczne argumenty. Psychoanalityk uważa, że wyjechałam na studia, żeby uciec przed moją terapeutką; kiedy mówię, że mojego kierunku nie było w Warszawie, okazuje się, że specjalnie wybrałam taki kierunek. Niczego nie można obalić, bo ostateczny argument to zawsze: „zepchnęła to pani głęboko do podświadomości”. Freud wiecznie żywy. Całe szczęście, że istnieje jeszcze prywatna służba zdrowia. Za wizytę u dobrego psychiatry lub terapeuty trzeba zapłacić co najmniej 100 zł, a ceny placówek 24-godzinnych są astronomiczne. Jeśli kogoś na to stać, jest nadzieja na normalne funkcjonowanie. Przechodzenie terapii stało się w ostatnich latach modne – sesje coachingowe, warsztaty samorozwoju, psychoterapia humanistyczna czy procesu, szukanie sensu życia razem z mentorem. To już niemal zwykła rozrywka dla tych, którzy mają pieniądze, niekoniecznie problemy. Niestety, bez pomocy zostają ci, którzy najbardziej jej potrzebują: poważnie chorzy, bez wsparcia ze strony rodziny, którym psychika nie pozwala na podjęcie pracy, żeby zarobić na profesjonalne leczenie. Trafiają do publicznych placówek, dostają leki, chwilowy dach nad głową – i niewiele więcej. Żadnej Zielonej Karty. Wychodzą ze szpitala „w stanie stabilnym” zazwyczaj po to, żeby wrócić. Na tle rozpoznawanej sprawy jawi się bezsporne twierdzenie, że decyzja Sądu Najwyższego jest słuszna. Sąd Okręgowy w B., procedujący wskutek zażalenia skazanego i jego obrońcy, nie dostrzegł braku podstaw do zastosowania środka zapobiegawczego w postaci umieszczenia w zakładzie psychiatrycznym i przez utrzymanie w mocy niesprawiedliwego orzeczenia rażąco naruszył obowiązki
Człowiek w cieśninie spaceru w ciemnym szpitalu psychiatrycznym, creepy – Stockowy materiał wideoCzłowiek w cieśninie spaceru w ciemnym szpitalu psychiatrycznym, creepy - Zbiór materiałów filmowych royalty-free (Bezpieczeństwo)OpisCzłowiek w cieśninie spaceru w ciemnym szpitalu psychiatrycznym, creepySłowa kluczoweBezpieczeństwo Wideo,Boso Wideo,Brązowe włosy Wideo,Dorosły,Dorosły w średnim wieku Wideo,Dziwaczny Wideo,Film - Obraz filmowy Wideo,Format HD Wideo,Histeria Wideo,Horror Wideo,Horyzontalny Wideo,Idee Wideo,Izolatka Wideo,Jedna osoba Wideo,Kaftan bezpieczeństwa Wideo,Kreatywność Wideo,Lokalizacja poza USA Wideo,Ludzie Wideo,Pokaż wszystkieCzęsto zadawane pytania (FAQ)Czym jest licencja typu royalty-free?Licencje typu royalty-free pozwalają na jednokrotną opłatę za bieżące wykorzystywanie zdjęć i klipów wideo chronionych prawem autorskim w projektach osobistych i komercyjnych bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat za każdym razem, gdy korzystasz z tych treści. Jest to korzystne dla obu stron – dlatego też wszystko w serwisie iStock jest objęte licencją typu licencje typu royalty-free są dostępne w serwisie iStock?Licencje royalty-free to najlepsza opcja dla osób, które potrzebują zbioru obrazów do użytku komercyjnego, dlatego każdy plik na iStock jest objęty wyłącznie tym typem licencji, niezależnie od tego, czy jest to zdjęcie, ilustracja czy można korzystać z obrazów i klipów wideo typu royalty-free?Użytkownicy mogą modyfikować, zmieniać rozmiary i dopasowywać do swoich potrzeb wszystkie inne aspekty zasobów dostępnych na iStock, by wykorzystać je przy swoich projektach, niezależnie od tego, czy tworzą reklamy na media społecznościowe, billboardy, prezentacje PowerPoint czy filmy fabularne. Z wyjątkiem zdjęć objętych licencją „Editorial use only” (tylko do użytku redakcji), które mogą być wykorzystywane wyłącznie w projektach redakcyjnych i nie mogą być modyfikowane, możliwości są się więcej na temat beztantiemowych materiałów wideo lub zobacz najczęściej zadawane pytania związane ze zbiorami wideo.
GRUPA WM Sp. z o.o. ul. Tracka 5, 10-364 Olsztyn tel. 89 539 77 00 tel. 89 539 74 83, 89 539 76 40 redakcja@gazetaolsztynska.pl tel. 502 499 528 m.dargiewicz@gazetaolsztynska.pl tel. 89 539 74 80, 89 539 74 82. Najświeższe informacje przygotowane przez Redakcję zawsze na Twojej skrzynce e-mail. Zapisz się dzisiaj. Nadzieją na zmianę pozostaje deklaracja Rzecznika Praw Pacjenta, który zapowiada wystąpienie do ministra zdrowia o wypracowanie przepisów określających jak należy postępować w szpitalach ogólnych w sytuacji, gdy pacjent zachowuje się agresywnie i nie ma z nim pacjenta w parcianych pasach- Na niektóre oddziały, np. neurologię, internę lub toksykologię trafiają osoby, które targnęły się na swoje życie lub znajdują się pod wpływem alkoholu. Zdarza się, że ich unieruchomienie jest koniecznością. Trzeba jednak wyraźnie wskazać, w jakich sytuacjach personel szpitala może sięgnąć po takie rozwiązanie - wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą Rzecznik Praw Pacjenta, Barbara Kozłowska, odnosząc się do incydentu na oddziale neurologii w jednym z warszawskich z chorobą Alzheimera, która głośno domagała się pomocy, ponieważ chciała skorzystać z toalety (nie porusza się samodzielnie) pielęgniarka wywiozła z łóżkiem na korytarz, gdzie wspólnie z koleżanką z sąsiedniego oddziału próbowały parcianymi pasami związać jej ręce i nogi. Obecnie RPP ma wyjaśnić, czy doszło w tym przypadku do nadużycia przymusu nim być:- przytrzymanie - doraźne, krótkotrwałe unieruchomienie osoby z użyciem siły fizycznej;- przymusowe zastosowanie leków - doraźne lub przewidziane w planie postępowania leczniczego wprowadzenie leków do organizmu osoby bez jej zgody;- unieruchomienie - obezwładnienie osoby z użyciem pasów, uchwytów, prześcieradeł, kaftana bezpieczeństwa lub innych urządzeń technicznych;- izolacja - umieszczenie osoby, pojedynczo, w zamkniętym i odpowiednio przystosowanym przepis dla wszystkich?- Różnica między pacjentem psychiatrycznym a neurologicznym jest istotna, natomiast rozporządzenie ministra zdrowia o stosowaniu przymusu bezpośredniego, które adresowane jest do oddziałów psychiatrycznych, nie uwzględnia tej specyfiki - mówi nam Wojciech Konieczny, neurolog i dyrektor do spraw lecznictwa w Zespole Szpitali Miejskich w Konieczny zaznacza, że pacjent psychiatryczny z definicji nie cierpi na schorzenia organów wewnętrznych. Dodaje, że w tym przypadku stosowanie przymusu związane jest z podstawową chorobą, objawiającą się także, że na neurologię, internę lub urazówkę trafiają osoby z delirium, często bardzo pobudzone, ale jednocześnie np. z udarem mózgu, krwotokiem podpajęczynówkowym, krwiakiem przymózgowym itp. - W ich przypadku stosowanie przymusu musi być bardziej ograniczone i przemyślane - ocenia neurolog i wskazuje kolejną Na oddziałach psychiatrycznych w celu uspokojenia fizycznie zdrowego pacjenta można podać środki uspokajające. Powtórzenie tego schematu w przypadku pacjenta z neurologii lub urazówki oznacza już ryzyko. Może się bowiem okazać, że podanie leków uspokajających wpłynie na ocenę jego stanu fizycznego, ponieważ pewne objawy pod wpływem tych specyfików mogą się nie ujawnić - podkreśla Wojciech Konieczny. Dlatego, zdaniem naszego rozmówcy, lepszym rozwiązaniem jest zabezpieczenie pacjenta neurologicznego poprzez np. podniesienie barierek przy jego łóżku, podanie łagodnych specyfików lub założenie pojedynczych pasów. Gdy chorgo nie można uspokoić…- Pacjenci neurologiczni, którzy bezwzględnie wymagają zastosowania środków przymusu, a nie występuje przy tym zagrożenie życia, wysyłani są na oddziały psychiatryczne - stwierdza Konieczny i dodaje, że w przypadku neurologii istnieje płynna granica między zabezpieczeniem pacjenta tak, aby nie zrobił sobie krzywdy (np. nie wyrwał wenflonu lub sondy) a zastosowaniem innych środków przymusu bezpośredniego. Nie została ona jednak sprecyzowana w opinię wyraża w Gazecie Wyborczej prof. Jacek Wciórka z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, mazowiecki konsultant w dziedzinie psychiatrii, który przyznaje, że kwestia stosowania przymusu fizycznego na neurologii lub internie powinna zostać uregulowana. Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego z 3 grudnia 2010 r. oraz przepisy określające użycie przymusu wobec agresywnych pacjentów unormowały stan prawny na oddziałach psychiatrycznych, wskazując dość szczegółowo procedury związane z jego stosowaniem. W specjalnej karcie wpisana jest godzina unieruchomienia pacjenta, przyczyna zastosowania przymusu bezpośredniego, jego rodzaj i czas trwania, częstotliwość kontroli nad unieruchomionym, itp. Przestrzeganie praw pacjenta w lecznictwie psychiatrycznym bada obecnie NIK. W maju br. Izba rozpoczęła kontrolę w tej sprawie, nie objęła ona jednakże wszystkich placówek, w których sięga się po środki przymusu bezpośredniego. - Do czasu zakończenia kontroli nie możemy udzielać informacji o jej przebiegu i ustaleniach. Raport z audytu powinien być gotowy na początku przyszłego roku - informuje portal Magdalena Czerniak-Kowalska z wydział rzecznika prasowego się jednak, że wzorzec opracowany dla oddziałów psychiatrycznych nie jest wystarczający i nie rozwiewa wszystkich zawracają np. uwagę, że o ile opuszczenie przez pacjenta oddziału psychiatrycznego zostało opisane w prawie (łącznie z zastosowaniem procedur sądowych), o tyle wypisanie ze ze szpitala ogólnego agresywnego chorego, który może być zagrożeniem dla siebie i innych, nie jest w żaden sposób unormowane.
W pojeździe kategorii M1, N1, N2 i N3, o których mowa w załączniku nr 2 do ustawy, wyposażonym w pasy bezpieczeństwa lub urządzenia przytrzymujące dla dzieci, dziecko mające mniej niż 150 cm wzrostu jest przewożone, z wyjątkiem przypadku, o którym mowa w ust. 3b, w foteliku bezpieczeństwa dla dziecka lub innym urządzeniu
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu zamierza zlikwidować do końca miesiąca nawet 30 etatów. Powodem jest fatalna sytuacja ekonomiczna placówki Redukcje mają objąć stanowiska opiekunów medycznych, terapeutów oraz sekretarek medycznych. - Tych etatów nie obejmuje koszyk świadczeń gwarantowanych przez NFZ, zgodnie z normami NFZ tego typu pracowników jest u nas za dużo - mówi Dariusz Rutkowski, dyrektor szpitala psychiatrycznego. - Mam nadzieję, że nie dojdzie do zwolnień. Chodzi bardziej o ograniczenie zakresu pracy do trzy czwarte etatu. Część pracowników jest też w wieku przedemerytalnym i te osoby mogłyby skorzystać z różnych świadczeń przeznaczonych dla ich grupy. To nie są olbrzymie redukcje. Przy zatrudnionych w naszym szpitalu 540 osobach dotkną zaledwie 4 procent pracowników - dodaje. Zlikwidowanie 30 etatów, to dla lecznicy oszczędność około 3 mln zł rocznie. - Zmusza nas do tego bardzo trudna sytuacja finansowa - tłumaczy Dariusz Rutkowski. - Mimo trwających kilka miesięcy negocjacji, NFZ nadal nie zaktualizował stawek na 2022 r. i w tym roku mamy dostać tyle samo, co w 2021 r. Przy obecnym wzroście cen, nie da się funkcjonować bez wprowadzenia zmian. Kosztów stałych szpital nie jest w stanie zmniejszyć. Dostawcy usług nie chcę kontynuować umów po zeszłorocznych cenach. Sama energia elektryczna do tej pory kosztowała nas 350 tys. zł rocznie, a w tym roku będzie to 1,12 mln zł - dodaje. Jak tłumaczy dyrektor, wynagrodzenia stanowią 80 proc. budżetu szpitala. - Musieliśmy więc podjąć bardzo trudną sytuację i w tym zakresie szukać oszczędności - mówi Dariusz Rutkowski. W ostatnim kwartale 2021 r. stuprocentowych podwyżek zażądali lekarze. Sprawę postawili na ostrzu noża i grozili odejściem. Dyrektor szpitala psychiatrycznego zawarł z nimi ugodę, w ramach których do czasu wynegocjowania nowych stawek z NFZ zaoferował 50 proc. podwyżkę. To jednak lekarzy nie usatysfakcjonowało i ostatnio otrzymali kolejną podwyżkę. Dariusz Rutkowski nie chce jednak zdradzić jakiej wysokości. - Kontrakt jest objęty klauzulą tajemnicy - mówi dyrektor. - Mogę tylko powiedzieć, że nie jest po podwyżka rzędu 100 procent. Nasi lekarze zarabiają teraz na takim poziomie, jak lekarze w lecznicach ościennych - dodaje. Zwolnienia terapeutów, opiekunek i sekretarek medycznych, to nie jedyne redukcje. Jesienią szpital pożegnał się z częścią pracowników z tzw. strefy szarej. - Zredukowaliśmy o 30 proc. etaty w księgowości - mówi Dariusz Rutkowski. - Nie było zwolnień, te osoby same odeszły na emeryturę. Odeszła też jedna osoba z kadr i dwie osoby z działu organizacyjnego. Czyli te redukcje zaczęły się od mojego najbliższego otoczenia - dodaje. Aktualne zmiany niepokoją jednak pielęgniarki. - Nie jesteśmy w stanie dźwignąć wszystkiego na swoich barkach i obawiamy się o siebie i pacjentów - mówi jedna z pielęgniarek. - Będziemy zmuszone przejąć pracę opiekunek i terapeutek, a na każdym oddziale pracują jednocześnie tylko dwie pielęgniarki. I tak mamy sporo pracy, a teraz dojść ma nam obserwacja pacjentów, pilnowanie bezpieczeństwa. Przecież zdarzały się ataki na pielęgniarki, próby samobójcze - dodaje. Pielęgniarka, która nie chce podawać swojego imienia i nazwiska do publicznej wiadomości mówi, że część terapeutów faktycznie sama planuje się zwolnić, bo nie odpowiada im praca na trzy czwarte etatu i ograniczenie czasu dla pacjentów. - Ograniczanie personelu pracującego przy pacjencie w takim szpitalu, jak nasz nie jest moim zdaniem dobrym rozwiązaniem - mówi pielęgniarka. - Może lepiej niech pan dyrektor przyjrzy się jeszcze raz ile osób pracuje w administracji. W kadrach jest pięciu pracowników oraz kierownik, jeśli chodzi o księgowość, to mamy dyrektora ds. ekonomicznych, głównego księgowego, zastępcę oraz czterech księgowych. Może tam warto szukać oszczędności? - dodaje. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Szykują się zwolnienia w szpitalu psychiatrycznym w Świeciu. Pielęgniarki martwią się o bezpieczeństwo pacjentów i swoje. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś".
RPO: O pobycie podejrzanego w szpitalu psychiatrycznym sąd mógłby decydować na miejscu. Sąd powinien mieć możliwość odbywania w zakładzie psychiatrycznym posiedzenia w sprawie przedłużenia pobytu w nim sprawcy przestępstwa - twierdzi RPO. Zdaniem Rzecznika, byłoby to zgodne z wyrokiem Trybunał Konstytucyjnego, a także zasadne z

zapytał(a) o 16:40 Jak wygląda pobyt niedoszłego samobójcy w szpitalu? Pytam się z ciekawości,nie mam żadnych zamiarów czy mi o takiego,który się nażarł tabletek nasennych albo zwykłych i go siedzi w szpitalu?Zamykają go do psychiatryka?No i wgl jak to jest?Co mu robią?Chodzi mi o to,że jak mu się nie uda,bo jak mu się uda to wiadomo - leży w trumnie. Odpowiedzi Quee odpowiedział(a) o 18:33 To tak... znów z życia wzięte; Najpierw zabierają go na oddział toksykologi. Jeśli stan jest ciężki a samobójca mieszka daleko od toksykologii może nawet zginąć ponieważ samobójców nie wysyła się do normalnego szpitala. Jeśli Twoje objawy i stan jest ciężki leżysz w sali jednoosobowej lub sali 3 osobowej gdzie lekarze mogą obserwować Cię za szyby. Przyczepiają Cię do maszyny gdzie cały czas jest pokazany ruch Twojego serca i ciśnienie. Oczywiście jest też pokazane tętno. Podłączają Kroplówkę lub wkładają rurę do żołądka by samobójca wszystko wyrzygał. (Na szczęście ja miałam kroplówkę. )Gdy pacjent jest agresywny lub nie stosuje się do poleceń (Jak było w moim przypadku.) zapina się go w pasy przez cały dzień. Akurat oni mają tyle serca, że nie zapinają tak, że krew nie dochodzi. Jest luźno. Ale dłoni czy stopy nie wyciągniesz. Gdy jesteś już świadomy i zdolny do rozmowy lekarz prowadzący każę Ci powiedzieć jaki był powód. Gdy uzna to za poważny wysyła Panią psychiatrę (, która u nas w Gdańsku była nad wyraz arogancka i miała wszystko za przeproszeniem w czy Ci coś jest, czy nie. ) na rozmowę z Tobą. Mi osobiście groziła, że mnie zamknie w psychiatryku i trzasnęła drzwiami wychodząc. Gdy zdrowie się unormuje przechodzi się do sali ogólnej gdzie 'mieszkasz' z innymi ludźmi. Można pogadać i tak dalej... Hmm... Gdy jesteś na sali ogólnej lub na pokoju cięższych przypadków jesteś obserwowany 24 h na dobę przez kamerę. - Działa. Nie raz mnie ochrzaniali za to co przecież nie mogli zobaczyć. Więc kamery są czynne. Lekarze traktują i patrzą na Ciebie jak na chore psychicznie dziecko, którego aż nie można dotknąć bo jeszcze czymś może zarazić. Gdy powód samobójstwa był dostatecznie dobry przychodzą ratownicy medyczni i zabierają Cię karetkę do szpitala psychiatrycznego gdzie jesteś leczony. Mnie za pierwszym razem wypuścili po 2 tygodniach. Za drugim razem byłam 2 miesiące. I ostatnie; Toksykologia jest to oddział zamknięty w pod ziemi. Porządek jest tam dobry... Sale zadbane... Jedzenie jak na szpitale naprawdę dobre. Łóżka też dobre. Mogłeś np wybrać automatycznie czy chcesz by miejsce pod głową się podniosło, czy pod kolanami też itd. Jedna łazienka jest na jeden pokój. Więc to też bardzo dobre. W pokojach jest telewizor, w którym nawet viva jest... Ale jak to oni ujęli "Jak będziesz grzeczny to damy Ci za nagrodę pilota." Więc nic za darmo. Lekarze są dość niecierpliwi i nerwowi...ale tak jest ok. No cóż...To wszystko. Jest w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Leży tam i jest pod opieką ludzi, żeby nic sobie nie zrobił, ma różne badania, terapię i leży tam dopóki psycholog/psychiatra nie powie, że już może zostać wypisany. blocked odpowiedział(a) o 18:16 Co Ty się tak usprawiedliwiasz przede mną? *-*"Pytam się z ciekawości,nie mam żadnych zamiarów czy coś." blocked odpowiedział(a) o 16:56 Najpierw to lekarze walczą o jego życie w szpitalu. To zależy od tego ile tych tabletek się nażarł i chodzi pewnie na jakieś terapie odwykowe. I do psychologa, jeżeli jest w stanie normalnie pewno jego życie zmieni się po nieudanym samobójstwie. A jeżeli nie to powtórzy to jeszcze raz w co wątpię . Żorknin odpowiedział(a) o 16:49 Jest w szpitalu do puki nie wydobrzeje (w sensie że z jego ciałem bedzie wszystko ok).a pózniej to już zależy... jeśli to jest np nastolatek to przeważnie musi chodzić do psychologa i takie tam. Jeśli jest na prawdę źle to dają do psychiatryka, aż wydobrzeje ; ) Chyba, że nie było tak źle to szpitala do póki nie wydobrzeje (w znaczeniu, aż mu przejdą myśli samobójcze), ale to ogólnie trochę trwa. blocked odpowiedział(a) o 17:20 zalezy ile się nażarł tych tabetek...może nawe siedzieć miesiąc nie wiadomo... -siedzi w szpitalu aż nie "wyzdrowieje"-zamykają go do psychiatryka, jeśli jest psychiczny i zamiar samobójstwa miał tylko przez objawy to tak,że człowiek nie ma na nic rozmawia z ludźmi,tylko patrzy bardzo smutny i złośliwy na cały mu diagnozę i jakoś nie miałam myśli samobójczych czy czegoś takiego,po prostu odpowiadam na pytanie,jak coś:)) no mi się wydaje że będzie pod opieką psychologa przez dłuuuugi okres czasu. Robić no to raczej nic poza rozmowami w stylu : dlaczego to zrobiłaś/łeś itp. Dobra, idę spytać mamę, lubię jak opowiada o psychiatrykach. ^^Przede wszystkim taką osobę bezzwłocznie zawozi się do (neuro)psychiatryka i nie ma możliwości, żeby się tam nie znalazła (tj. choćby siłą trzeba ją tam zabrać). Najpierw osoba taka jest poddawana rozmowom z psychologiem, później ma przedstawiony plan pobytu. Dostaje leki, ma grupowe i indywidualne spotkania z terapeutą/psychologiem, poza tym nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Poza tym odbierane są przedmioty typu komórek, i wszystkie, które mogłyby pomóc takiej osobie w zaszkodzeniu pobytu - i zapomniałam - zaczyna się od oczyszczenia organizmu z toksyn. Najpierw przez ok. dobę go ratują. Potem przez tydzień, dwa neutralizują działanie środka nasennego. W szpitalu pewnie ma spotkania z psychologiem, który zwykle pomaga. Niekiedy jednak zamykają niedoszłego samobójcę w psychiatryku. Robią to wtedy, gdy zagraża on sobie lub osobom w swoim otoczeniu. On tam sobie żyje, bierze różne prochy. A jak wraca do domu to jest wstrząśnięty. Jeśli ma rodzinę to go odwiedzają i pomagają w problemie. Wkoło niego krążą plotki, że to jakiś psychopata i najczęściej ma resztę życia do bani, bo inni zawsze patrzą na niego z lekką bojaźnią, może oprócz bliskich. blocked odpowiedział(a) o 13:19 Jeżeli podczas próby samobójczej odniósł rany musi przebywać w szpitalu aż wydobrzeje , jednak nawet tam jest kontrolowany by nie próbował sobie ponownie zrobić krzywdy np przypinany pasami bezpieczeństwa do łóżka po wyjściu ze szpitala wysyła się go na terapie psychologiczną lub ale to zależne od stanu pacjenta na psychiatryczną Wiem, że to tak po terminie, ale cóż. Po tabletkach wygląda to tak:Początkowo pacjent musi pozbyć się tych tabletek z organizmu. | Znajoma miała wkładaną jakąś rurkę do gardła. | Może siedzieć zarówno dwa tygodnie jak i miesiąc. Bardzo możliwe, że zamykają, najczęściej tak jest. Podają mu różne leki, ale to zależy od pacjenta. Poza tym to pacjent musi uczestniczyć w różnych zajęciach. Imnoen odpowiedział(a) o 17:03 nie koniecznie leży w trumnie, samobójców na cmentarzach chować nie chcą;psamobójstwo to grzech najcięższy, po co plugawić cmentarz ;> blocked odpowiedział(a) o 17:05 płukanie żolądka i stała obserwacja i pomoc psychiatry Metkaaa odpowiedział(a) o 21:04 Uważasz, że ktoś się myli? lub

Aktualności. Apel w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom przebywającym na oddziałach psychiatrycznych. Nowa strona internetowa Rzecznika Praw Pacjenta. Mapa szpitali psychiatrycznych i Rzeczników Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego.

Relacja lekarz ̶ pacjent zazwyczaj ma niewiele wspólnego z zasadą równorzędności stron. Siła medycznego autorytetu sprawia, że pacjenci boją się zadawania pytań, zgłaszania uwag czy też wyrażania swoich wątpliwości dotyczących metod leczenia. Pasywność pacjenta wcale jednak nie usprawnia terapii, a niekiedy może być wręcz szkodliwa dla jego zdrowia. Personel w białych kitlach, w szczególności w murach szpitala, często budzi strach. Podsycają go mityczne opowieści o tym, że zwykły zabieg może skończyć się poważną infekcją, plotki o chirurgach, którzy dokonali operacji nie tego miejsca, które wymagało interwencji, wreszcie o pomyłkach w dawkowaniu leków, które okazały się dla pacjentów śmiertelne w skutkach. Tego typu informacje są niezwykle nośne medialnie i na pewno nie budują wokół szpitali atmosfery spokoju i bezpieczeństwa. A bezpieczeństwo zarówno fizyczne, jak i psychiczne pacjenta w trakcie hospitalizacji to rzecz kluczowa. Dobra wiadomość jest taka, że poziom swojego bezpieczeństwa podczas pobytu w szpitalu możemy podnieść sami – pod warunkiem, że zechcemy aktywnie i świadomie uczestniczyć w procesie leczenia. Realny problem Przełomowym w postrzeganiu bezpieczeństwa w szpitalach był ogłoszony w 1999 roku w Stanach Zjednoczonych raport, który wyjawił jak częstym przypadkiem była śmierć pacjenta z powodu błędów medycznych w trakcie hospitalizacji. Pod wpływem publikacji tych danych szpitale zobowiązały się do opracowania nowych procedur bezpieczeństwa, mających na celu zminimalizowanie przypadków śmiertelnych oraz powikłań zdrowotnych z powodu błędów medycznych. Mimo znaczącego zwiększenia środków ostrożności oraz wprowadzenia nowych wytycznych postępowania, okazuje się, że szpitale ciągle nie są miejscami bezwzględnie bezpiecznymi (mówimy tutaj oczywiście o ryzyku wynikającym z błędów, których można było uniknąć a nie o ryzyku towarzyszącym ratowaniu czyjegoś życia). Z opublikowanego w listopadzie ubiegłego roku w New England Journal of Medicine raportu wynika, że pewne błędy i zaniedbania nadal pozostają powszechne. Badacze analizowali wyniki działalności 10 szpitali w Północnej Karolinie – stanie, który aktywnie pracował nad poprawą bezpieczeństwa procedur medycznych w swoich jednostkach. Okazało się, że 18% hospitalizowanych tam pacjentów poniosło szkody na zdrowiu z powodu zaniedbań medycznych – chociażby takich jak błędne dawkowanie leków czy infekcje. Około 2% przypadków okazało się śmiertelnych. Niektóre powody takiego stanu rzeczy okazują się zupełnie prozaiczne, jak zbyt długie godziny pracy personelu medycznego czy nieprzestrzeganie wytycznych dotyczących mycia rąk. Diabetyk – pacjent specjalnej troski Wypracowanie przez szpitale bezpiecznych procedur postępowania ma ogromne znaczenie dla osób chorujących na cukrzycę. W 2008 r. jedna na pięć hospitalizacji w Stanach Zjednoczonych dotyczyła tej właśnie grupy chorych. Podobnie jest i w Polsce, gdzie gros pacjentów na najróżniejszych oddziałach ma cukrzycę typu 2. Diabetycy wymagają zazwyczaj dłuższej i kosztowniejszej hospitalizacji niż pozostali. Może to wynikać chociażby z dłuższego procesu gojenia się rany, czy konieczności unormowania glikemii po zabiegu chirurgicznym. Dlatego też osoby z cukrzycą, które wymagają pobytu w szpitalu, powinny nauczyć się same nie popełniać dodatkowych błędów, które ów pobyt mogłyby skomplikować bądź wydłużyć.

Pobyt w szpitalu psychiatrycznym może przynieść wiele korzyści dla pacjentów. Oto kilka z nich: Bezpieczeństwo i monitorowanie: W szpitalu psychiatrycznym pacjenci są pod stałą opieką personelu medycznego, co zapewnia im poczucie bezpieczeństwa. Intensywna terapia: Pobyt w szpitalu psychiatrycznym umożliwia pacjentom intensywną Jakie warunki muszą być spełnione, aby pacjent został skierowany na dożywotni pobyt w Szp[italu Psychiatrycznym? Czy stwarzanie innym ludziom zagrożenia poprzez stosowanie przemocy psychicznej i szkodzenie różnym instytucjom mogą kwalifikować do takiego skierowania? KOBIETA, 21 LAT ponad rok temu Pobyt na oddziale psychiatrycznym Witam, poddanie się leczeniu psychiatrycznemu jest dobrowolne, jednak w wyjątkowych zagrażających zdrowiu i życiu sytuacjach gdy osoba " z powodu zaburzeń psychicznych może zagrażać bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób, jak również gdy osoba nie jest zdolna do zaspokajania swoich podstawowych potrzeb życiowych a uzasadnione jest przewidywanie, że leczenie w szpitalu psychiatrycznym przyniesie poprawę jej stanu zdrowia, może bez swojej zgody być poddana badaniu psychiatrycznemu". Co sprowadza się do sytuacji, sąd opiekuńczy w odpowiedzi na złożony wniosek, wszczyna postępowanie dotyczące przyjęcia do szpitala psychiatrycznego i może wydać decyzję o leczeniu danej osoby w szpitalu wbrew jej woli. pozdrawiam 0 Całodobowa opieka psychiatryczna zwykle nie jest dożywotnia, zależy od stanu pacjenta i dynamiki choroby. Warto skonsultować się z lekarzem psychiatrą, który prowadzi pacjenta. W nagłych przypadkach pogotowie psychiatryczne czy szpital psychiatryczny przyjmie pacjenta, jeśli tylko będzie dysponował wolnymi łóżkami (lub pomoże w znalezieniu odpowiedniej placówki). 0 Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Ubezwłasnowolnienie i umieszczenie w szpitalu psychiatrycznym osoby z zaburzenia osobowości – odpowiada Mgr Anna Ingarden Schizofrenia rezydualna a objawy fobii społecznej – odpowiada Mgr Adam Kowalewski Czy po próbie samobójczej w ciąży istnieje dłuższe leczenie? – odpowiada Mgr Anga Aleksandrowicz Znaczne spowolnienie psychoruchowe w depresji bądź schizofrenii – odpowiada Mgr Elżbieta Grabarczyk Czy antydepresanty u chorych na schizofrenię mogą powodować blokady emocjonalne? – odpowiada Mgr Elżbieta Grabarczyk Jak namówić 28-letniego syna, żeby poszedł do lekarza? – odpowiada Mgr Kamila Dziwota Czas leczenia podtrzymującego po epizodzie depresyjnym – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Zmagania z derealizacją i depersonalizacją – odpowiada Mgr Adam Kowalewski Czy istnieje możliwość występowania osobowości mnogiej u osób starszych? – odpowiada Bartłomiej Rawski Problem z zaśnięciem u cukrzyka – odpowiada Mgr Patrycja Stajer artykuły Formy przymusu bezpośredniego: przytrzymywanie, przymusowe zastosowanie leków, unieruchomienie (pasy, uchwyty, prześcieradła, kaftan bezpieczeństwa), izolacja. Pacjenta należy unieruchamiać w pomieszczeniu jednoosobowym, a jeśli nie ma takiej możliwości – oddzielając pacjenta od innych osób na sali wieloosobowej w sposób
By Friedrich Wiola Opublikowane 30 Październik, 2013 CZĘŚĆ I Czym jest niepoczytalność i jakie są jej źródła? Poczytalność, poczytalność ograniczona i niepoczytalność Zapewne każdy z nas ma w głowie obraz szpitala psychiatrycznego znajdującego się na odludziu, zabezpieczonego na wiele różnych sposobów, w którym znajdują się „szaleńcy”, mordercy, gwałciciele- najbardziej niebezpieczni przestępcy. Co nam mówi ten obraz? Czy jest prawdziwy? Czy przestępcy trafiają do szpitali psychiatrycznych, związani w pasy i całkowicie zabezpieczeni i odseparowani od wszystkiego i wszystkich? Historia :Rozpoznanie: organiczne zaburzenia urojeniowe 40 letni mężczyzna na detencji po raz pierwszy. Został przeniesiony na oddział psychiatrii o wzmocnionym zabezpieczeniu, po kilkumiesięcznym pobycie w areszcie śledczym. Aktualnie znajduje się na oddziale o podstawowym zabezpieczeniu, z czego jest zadowolony, gdyż nie jest już krępowany 24 godzinnym monitoringiem. Doskwierał mu również brak możliwości wychodzenia na spacer czy do sklepu. Pacjent jest świadomy z jakiego powodu znajduje się na oddziale. Zabił żonę, wbijając jej nóż w klatkę piersiową. Całe zdarzenie pamięta jak przez mgłę. Twierdzi, iż od jakiegoś czasu miewał różne wizje, które powodowały u niego strach, a nasilały się po spożyciu alkoholu. W dniu zabójstwa, pacjent również był pod wpływem alkoholu, a atak, którego dokonał był, skierowany na przybysza z zaświatów, który chciał go skrzywdzić. Bardzo żałuje tego co zrobił, kochał swoją żonę i bardzo przeżywa całą sytuację. Wspomnienia tego zdarzenia są dla niego bardzo trudne. (Przedstawiona historia jest historią fikcyjną.) Obraz ten ma pewien związek z rzeczywistością. W szpitalach psychiatrycznych, na oddziałach psychiatrii sądowej znajdują się pacjenci, wobec których sąd orzekł środek zabezpieczający, jakim jest np. umieszczenie w szpitalu psychiatrycznym na detencji. Pacjenci Ci znaleźli się tam, gdyż w chwili popełnienia czynu byli niepoczytalni. Kiedy możemy mówić o niepoczytalności? Zachodzi ona wówczas, gdy z powodu choroby psychicznej, upośledzenia umysłowego lub innego zakłócenia czynności psychicznych osoba nie mogła rozpoznać znaczenia czynu lub pokierować własnym postępowaniem. Osobę taką nazywamy pacjentem, nie skazanym, gdyż ze względu na orzeczoną niepoczytalność nie można jej przypisać winy, mimo, że czyn, który popełniła, był bezprawny. W przypadku orzeczenia poczytalności ograniczonej sąd może nadzwyczajnie złagodzić karę, co oznacza, że czyn popełniony przez taką osobę był zarówno bezprawny jak i zawiniony. Oprócz umieszczenie osoby w zakładzie psychiatrycznym sąd może orzec umieszczenie w zakładzie karnym, w którym stosuje się specjalne środki lecznicze, w zakładzie zamkniętym (dla osób, które popełniły przestępstwo o podłożu seksualnym) lub w zamkniętym zakładzie leczenia odwykowego. Rozporządzenie Ministra Zdrowia określa trzy rodzaje zakładów psychiatrycznych realizujących środki zabezpieczające: Podstawowego zabezpieczenia Wzmocnionego zabezpieczenia Maksymalnego zabezpieczenia Na terenie województwa śląskiego takie oddziały znajdują się w Szpitalu Psychiatrycznym dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku, Wojewódzkim Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublińcu oraz Szpitalu Psychiatrycznym w Toszku. Metody definiowania niepoczytalności Istnieje kilka metod określania poczytalności. Jedna z nich, biologiczno- psychiatryczna, odnosi się do klasyfikacji medycznej. Kolejna, psychologiczna, skupia się na wykazaniu związku przyczynowo- skutkowego pomiędzy chorobą, a popełnionym czynem. Metoda ta skupia się więc na dogłębnej analizie procesu motywacyjnego, na który składa się ogólne tło motywacyjne, czyli przesłanki osobowościowe i sytuacyjne oraz właściwości procesu motywacyjnego, określane przez kierunek, nasilenie, poziom regulacji czynności, mechanizmy obronne i samokontrolę. Analiza osobowości powinna mieć bardzo szeroki i wieloaspektowy charakter, gdyż na osobowość składa się wiele czynników, które wpływają bezpośrednio lub pośrednio na działanie człowieka, a więc w tym przypadku również na osoby, które popełniają przestępstwo. Oprócz cech temperamentalnych, potrzeb, postaw, właściwości procesów poznawczych itp., przedmiotem diagnozy powinny być również niektóre objawy psychopatologiczne, które znacząco wpływają na zachowanie człowieka. Równie ważna jest analiza sytuacji, która doprowadziła do popełnienia czynu zabronionego i ocena, czy miała ona charakter ciągły, czy bezpośrednio poprzedzający zdarzenie. Metoda ostatnia, mieszana (psychiatryczno-psychologiczna), jest metodą, która definiuje niepoczytalność w polskim ustawodawstwie i ma charakter komplementarny, działania psychiatryczne są wspierane przez narzędzia psychologiczne. Metoda mieszana uwzględnia zatem przesłankę jaką jest choroba oraz łączy fakt popełnienia czynu z chorobą i jej wpływem na zaistniałą sytuację. Jest to, o tyle ważne, iż często sama choroba nie jest czynnikiem wystarczającym do orzeczenia niepoczytalności, a człowiek nią dotknięty funkcjonuje prawidłowo i nie narusza porządku prawnego. Źródła niepoczytalności Artykuł 31§1 kodeksu karnego wskazuje na trzy źródła niepoczytalności: choroba psychiczna, upośledzenie umysłowe, inne zakłócenie czynności psychicznej Pojęcie choroba psychiczna oraz upośledzenie umysłowe są terminami zarówno prawnym jak i psychiatrycznymi. Nie jest zaskoczeniem, że termin „choroba psychiczna” wymieniony jest jako pierwszy. Choroba powoduje bowiem najgłębsze i najsilniejsze zmiany w zakresie rozpoznania znaczenia czynu oraz pokierowania własnym postępowaniem, co uniemożliwia realną ocenę otaczającego nas świata i nas samych w tym świecie. Choroba psychiczna jest również często utożsamiana z psychozą jako zaburzeniem znacznie ograniczającym wgląd w siebie oraz otoczenie. Najczęściej występujące w tym aspekcie choroby psychicznie to: psychozy schizofreniczne choroby afektywne zespoły urojeniowe i halucynozy oraz zaliczane wg niektórych autorów „stany wyjątkowe”, które również mają charakter psychoz jak np.: afekt patologiczny, upicie patologiczne Grupę zespołów psychotycznych charakteryzują między innymi takie objawy jak: zaburzone poczucie realności, niezdolność do krytycznej oceny siebie, siebie w relacji z innymi oraz z otoczeniem, urojenia, omamy, zaburzenia emocji (apatia), zaburzenia procesów poznawczych: myślenia, spostrzegania i innych funkcji poznawczych. (Więcej na temat niektórych z wyżej wymienionych chorób, możecie znaleźć w innych artykułach powstałych na rzecz kampanii „Co nas spina?”. Polecam.) Upośledzenie umysłowe, jako jednostka chorobowa ICD- 10 również jest podstawą do orzekania niepoczytalności. Jest to „stan zahamowania lub niepełnego rozwoju umysłu, które charakteryzuje się zwłaszcza uszkodzeniem umiejętności ujawniających się w okresie rozwoju i składających się na ogólny poziom inteligencji: zdolności poznawczych, mowy, ruchowych i społecznych”[1]. Deficyty skupiają się w upośledzeniu na sferach wyższych umiejętności. Najnowsza literatura wykazuje, że osoby upośledzone umysłowo nie popełniają przestępstw częściej, niż osoby zdrowe[2]. Z uwagi na chorobę mogą być jednak przedmiotem nadużyć i wykorzystania: namawiani do popełnienia przestępstwa, namawiani do wzięcia odpowiedzialności za coś, czego nie zrobili. Problem ten jest jednak bardzo złożony i trudno oszacować skalę tego zjawiska. Pewien problem sprawia stwierdzenie „inne zakłócenia czynności psychicznych”, gdyż nie znajduje się ono w zakresie terminologicznym psychiatrii i jest pojęciem bardzo szerokim. Pojęcie to jest niezbędne, gdyż dopuszcza, niepatologiczne zakłócenia czynności psychicznych oraz inne przyczyny natury nie patologicznej, do przyczyn będących źródłem niepoczytalności. Inne zakłócenie czynności psychicznych obejmuje wszystkie sytuacje, w których funkcje regulacyjne i integracyjne człowieka zostały zakłócone. Orzecznictwo Sądu Najwyższego z okresu międzywojennego dopuszczało np. okres dojrzewania płciowego, menstruację, okres ciąży jako inne zaburzenie czynności psychicznych. Obecnie rozwój dziedzin psychiatrii i psychologii pozwala na ciągłe poszerzanie klasyfikacji o nowe zespoły chorobowe, co powoduje, że pojęcie inne zaburzenia czynności psychicznych zaczyna się kurczyć i ustępuje miejsca sprecyzowanym jednostkom chorobowym. Zespół stresu pourazowego (PTSD) oraz ostra reakcja na stres (ASD) to jednostki, które „w znaczeniu psychopatologicznym stały się alternatywą dla ogólnego pojęcia reaktywnych zaburzeń psychicznych”[3]. Jednostki te mają swoje narzędzia diagnostyczne, które pozwalają na określenie związku przyczynowego, który w rozpoznaniu tego zaburzenia ma charakter znaczący. Jednostki te charakteryzuje zmiana zachowania człowieka po doświadczeniu traumatycznego zdarzenia, które dotknęło samą osobę, albo kogoś jej bliskiego, kogoś z jej otoczenia. Zespoły te mogą mieć patologiczny charakter, kiedy przestaną pełnić funkcję adaptacyjną i zdezorganizują całkowicie aktywność człowieka, wymkną się spod kontroli poznawczej. Kontinuum to należy traktować z dużą ostrożnością, gdyż często nie wiadomo, czy dane zachowanie można scharakteryzować jako wyłączające poczytalność. Zaburzenia osobowości również mogą stanowić podstawę do rozpoznania innych zakłóceń psychicznych, które zniosły możliwość rozpoznania znaczenia czynu, czy też pokierowania własnym zachowaniem. Przestępcy seksualni to kolejna grupa osób, których zaburzenie, może mieć wpływ na rozpoznanie czynu i pokierowanie własnym postępowaniem. Wobec tego rodzaju sprawców, w opinii, oprócz psychiatry i psychologa, bierze udział również seksuolog. Działania terapeutyczne (farmakologiczne i psychologiczne) mają tu szczególne znaczenie, by w przyszłości, ustrzec społeczeństwo przed kolejną napaścią takiego człowieka. Jak więc widać katalog źródeł, które mogą wpływać na rozpoznanie znaczenia czynu i pokierowanie własnym postępowaniem jest bardzo szeroki. Należy pamiętać, że nie każda osoba chora, która popełniła czyn zabroniony zostanie uznana za niepoczytalną. Kwestię tę ocenia zespół wyspecjalizowanych biegłych sądowych, który oprócz choroby uwzględnia również właściwości i kontekst indywidualny, doświadczenie, które ukształtowało człowieka, sytuację, w której się znalazł, cały proces motywacyjny, związek przyczynowy. Jedną z przesłanek jest bowiem popełnienie czynu w związku z chorobą lub pod jej wpływem, a zastosowanie środka zabezpieczającego ma na celu między innymi uchronić pacjenta oraz jego otoczenie przed podobnym zdarzeniem w przyszłości. Literatura: Niepoczytalność i psychiatryczne środki zabezpieczające. Zagadnienia prawno- materialne, procesowe, psychiatryczne i psychologiczne.; Gierowski J. K; Paprzycki wydawnictwo Beck; Warszawa 2013 Środki zabezpieczające. System prawa karnego Tom 7; pod red. Paprzycki L. K.; wydawnictwo Beck; Warszawa 2012 Psychologia w postępowaniu karnym. Gierowski Jaśkiewicz- Obydzińska T.; Najda M.; wyd. Monografie Lexis Nexis; Warszawa 2010 Prawo karne. Część ogólna, szczególna i wojskowa. Pod redakcją Dukiet- Nagórskiej T.; wyd. Lexis Nexis; Warszawa 2012 Klasyfikacja zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania w ICD-10. Opisy kliniczne i wskazówki diagnostyczne Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 10 sierpnia 2004r. w sprawie wykazy zakładów psychiatrycznych i zakładów leczenia odwykowego przeznaczonych do wykonywania środków zabezpieczających oraz składu, trybu powoływania i zadań komisji psychiatrycznej do spraw środków zabezpieczających Kodeks karny; wydanie 14; Lexis Nexis; Warszawa 2013 Kodeks postępowania karnego; wydanie III; Bielsko Biała 2013 Kodeks karny wykonawczy; ( [1] Klasyfikacja zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania w ICD-10. Opisy kliniczne i wskazówki diagnostyczne [2] Niepoczytalność i psychiatryczne środki zabezpieczające. Zagadnienia prawno- materialne, procesowe, psychiatryczne i psychologiczne.; Gierowski J. K; Paprzycki wydawnictwo Beck; Warszawa 2013 [3] Niepoczytalność i psychiatryczne środki zabezpieczające. Zagadnienia prawno- materialne, procesowe, psychiatryczne i psychologiczne.; Gierowski J. K; Paprzycki wydawnictwo Beck; Warszawa 2013 Arykuł powstał w ramach kampanii informacyjno-profilaktycznej "Co nas spina?" Kampania współfinansowana jest ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego.
.
  • ne8w819xo3.pages.dev/46
  • ne8w819xo3.pages.dev/477
  • ne8w819xo3.pages.dev/179
  • ne8w819xo3.pages.dev/79
  • ne8w819xo3.pages.dev/617
  • ne8w819xo3.pages.dev/162
  • ne8w819xo3.pages.dev/360
  • ne8w819xo3.pages.dev/6
  • ne8w819xo3.pages.dev/822
  • ne8w819xo3.pages.dev/899
  • ne8w819xo3.pages.dev/543
  • ne8w819xo3.pages.dev/502
  • ne8w819xo3.pages.dev/927
  • ne8w819xo3.pages.dev/410
  • ne8w819xo3.pages.dev/377
  • pasy bezpieczeństwa w szpitalu psychiatrycznym